Podsumowań czas

Bez kategorii

Ten rok był dziwny. Trudny i pełen wyzwań. Zakładałam do końca lutego, że będzie rozwojowy. Miały wzrosnąć zamówienia i sprzedaż przy racjonalizacji kosztów. Nie stało się tak. Przyszedł COVID-19 i pokrzyżował plany wszystkich. W maju myślałam, że to już koniec. Świat się zatrzymał. Produkcja szła na pół gwizdka. I nic nie wskazywało na to, że będzie lepiej. Wszyscy żyliśmy w niepewności i dużym stresie. W lipcu przyszło apogeum i świadomość, że niby trwamy, ale jak długo? Nikt nie wiedział.

Z perspektywy czasu

dostrzegłam niesamowite zjawisko w mojej firmie. Zespołowość, poczucie wspólnoty i jednego celu – przetrwania. Nas wszystkich i firmy. Były jednostki, które nie utożsamiły się z firmą. Owszem. Ale na tyle osób zatrudnionych obecnych, lecz niezaangażowanych ponad normalność, była tylko garstka. Pozostali walczyli do upadłego.

Czego dowiedziałam się w tym pandemicznym roku?

Po pierwsze,

że nie jestem sama. Doświadczyłam pomocy wielu i wsparcia, którego się nie spodziewałam. Rola bliskich była tu nieoceniona. Jednak byłam zadziwiona, że mogę liczyć na tych, którzy wcale nie musieli. Wiele firm, naszych klientów, wspierało nas i kierowało zamówienia, gdy tylko była taka możliwość. Zrezygnowali z drugiego zagranicznego dostawcy, aby składać zamówienia u nas, w rodzimym biznesie. To był patriotyzm gospodarczy na miarę Niemiec. U nich zjawisko to występuje od lat i są przykładem dla reszty świata, jak się powinno działać na rzecz rozwoju gospodarki ojczyzny. Nie tylko ludzie się jednoczyli w pomocy indywidualnej, biznes też. To było zadziwiające, wzruszające, nietypowe z perspektywy wcześniejszych doświadczeń.

Po drugie,

że jestem liderem zespołu. Nie mam grupy ludzi, gdzie każdy ciągnie w swoją indywidualną stronę. Mam zespół. Grający do jednej bramki, skoncentrowany na jednym, wspólnym celu. Utożsamiający się z firmą. Wiem, że obniżka wynagrodzeń celem skorzystania z tarczy antykryzysowej byłą ogromnym wyzwaniem dla wielu. Niektórzy spłacają kredyty, mają inne duże zobowiązania, więc spadek przychodów o 20% był ogromnym utrudnieniem. Niektórym pociekły łzy ze strachu, wzruszenia, przerażenia. Ja też się rozkleiłam. Dlaczego? Bo dotknęło mnie to, jaka jest postawa mojego zespołu. Nikt nie marudził, nie skarżył się, nie prosił, aby go pominąć w tej fali obniżek. Nikt! Każdy zrozumiał o co walczymy. Każdy wiedział, że nie jest to gra celem oszczędności tylko walka o przetrwanie. A wiem, że nie dla wszystkich w innych firmach było takie zachowanie oczywiste.

Utwierdziłam się

też w przekonaniu, że zarządzanie firmą to gra zespołowa. Przy założeniu, że masz dobrych zarządców. W trakcie pandemii, a szczególnie na jej początku, nie był to czas na przywództwo oparte na liberalnym podejściu. Byliśmy jak kapitan na statku. Dowodziliśmy! Dodatkowym wyzwaniem było to, że nowy członek zarządu wszedł do niego w lutym tego roku bez wcześniejszego doświadczenia w pełnieniu funkcji prezesa. Rzeczywistość zweryfikowała nasze charaktery i ich odporność. Sprawdziliśmy się jako zespół. Podział ról wyszedł naturalnie. Decyzyjność czasami w trzyosobowym składzie, bo ze mną w funkcji doradcy zarządu, również zdała egzamin. Czułam się pewnie już po pierwszych działaniach i decyzjach Agnieszki i Pawła. Stresowałam się, ale nie tak jak w kryzysie z 2008 roku, gdzie prezesem był ktoś inny. Wtedy nie czułam spokoju. Nie czułam, że mu ufam. W tym roku mój poziom zaufania do zarządu był niesamowicie wysoki. Dla mnie to było odkrycie na miarę wszech czasów. Nigdy wcześniej nie delegowałam zadań z takim spokojem. Monitorowałam i monitoruję do dziś, ale z dużym spokojem o wyniki.

Wiele doświadczeń tego roku było ciężkich.

Wiele nauczyłam się o sobie i moich współpracownikach. Nie zdałam wszystkich testów, którym życie mnie poddało. Ale nie jest to powód do rozpaczy tylko informacja gdzie mam jeszcze sporą pracę do wykonania. Nikt nie zabierze mi doświadczeń i wniosków wyciągniętych w tym roku. Ale co najważniejsze. Nikt nie zabierze mi przepełniającej mnie dumy z postawy mojego Zespołu i Zarządu. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć:

Dziękuję. Jestem dumna, ze mogę z Wami współpracować!

Małgorzata Bieniaszewska

Nie jestem sama

Bez kategorii

Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Bardzo zmęczeni. Brakuje nam wakacji w normalnym wydaniu. Wyjść do kina, teatru, na koncert. Spotkań ze znajomymi na imprezach okolicznościowych. Jesteśmy zmęczeni strachem. O zdrowie, przyszłość, bliskich, kraj. Po raz pierwszy doświadczamy długotrwałego stresu jako naród, jednostka, rodzina, firma. Ja również tego doświadczam. Bardzo silnie. Jestem wykończona. Czuję jakbym przebiegła maraton swojego życia, a kilka lat ścisnęła w kilka miesięcy doświadczeń.

Doświadczyliśmy szoku.

Pracownicy obaw o jutro. Pracodawcy zresztą też. Chcemy spokoju, przewidywalności, normalności, cokolwiek ona oznacza. A ja, osobiście, chcę się śmiać do upadłego, bez zastanawiania się czy wypada, czy można, czy mam jeszcze siłę… Grozi nam wypalenie zawodowe, a wielu jest przynajmniej na pierwszym jego etapie – wyczerpaniu emocjonalnym. Co, w takim razie, zrobili liderzy, aby zaopiekować się swoimi zespołami w takim stanie?

Ci bardziej doświadczeni

i świadomi zapobiegli powyższym zanim się pojawiły. Wiedzieli, że należy zabezpieczyć swoich pracowników od strony psychologicznej. Dostarczyli im wsparcie psychologiczne w razie potrzeby. Jak się okazało chwilkę później, świat nie doświadczył prawdopodobnie takich zintensyfikowanych potrzeb w tym zakresie wcześniej. Oczywiście pomijam wojny i wydarzenia o podobnej

Inni, wsparli pracowników

rozszerzoną i bezpłatną opieką medyczną. Nagle, w jedną chwilę, okazało się, że dostęp do lekarzy jest utrudniony. Oparliśmy się w większości na teleporadach. Zabrano nam możliwość leczenia dotychczasowych chorób przewlekłych w stabilnym systemie opieki zdrowotnej. Kto miał pieniądze, to dał radę. Kto ich nie miał, był wielokrotnie skazany na walkę z wiatrakami. Odległe terminy dotychczasowe, wydłużyły się jeszcze bardziej. Leki wciąż dostępne tylko pieniędzy na nie zabrakło.

Liderzy, dla których człowiek przed, w trakcie i po pandemii był i jest ważny, zadbali o ich stabilność zatrudnienia. Nie było łatwo, ale pytanie brzmiało: jakie masz priorytety w życiu? Jakie wartości są dla ciebie istotne? Niektórzy nie zdali testu. Zwolnili swoją załogę, aby chwilę później w amoku i z podwyższonymi kosztami walczyć o pozyskanie nowych pracowników, gdy się polepszyło. Kto przewidujący, wiedział, że największą wartością firmy byli i są ludzie. Nie profity, nie zyski, a ludzie. My nie zwolniliśmy nikogo z powodu pandemii i trudnych warunków. Mimo tego, że zamówienia spadły o około 40 procent, uznaliśmy, że walczymy o każdy etat do upadłego. Opłaciło się. Dzisiaj mamy silny zespół, który rozumie co oznacza  walczyć o wspólny cel – przetrwanie firmy.

Byli też tacy liderzy,

którzy postawili na siebie. Skryci w zaciszu swojego pokoju, przestali komunikować się z własnym zespołem. Nie oceniam czy z wygody, potrzeby, przemyślanej decyzji, czy np. ze strachu, stuporu, który ich dopadł w trakcie pandemii? Istotnym było to, że zespoły straciły z nimi kontakt, a to nasiliło poczucie niestabilności. Wielu pracowników, gdy mogło, uciekało z takiego okrętu nie wiedząc czy już tonie czy nie. Prewencyjnie, aby zabezpieczyć się na przyszłość.

Ten okres był trudny

i wyczerpujący dla nas wszystkich. Jestem zmęczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. W życiu nie siedziałam tyle na miejscu, a czuję się wykończona jakbym zjeździła pół świata. Rozmowy online od rana do nocy. Raz w Brazylii, raz w Niemczech, następnie w Chinach czy USA. Życie nabrało tempa, a my próbujemy nadążyć z coraz większym obciążeniem, które niesiemy na swoich brakach. Życie nas nie rozpieszczało w tym roku, ale nie ma co narzekać. Jesteśmy silniejsi o kolejne doświadczenia i mamy co opowiadać naszym wnukom. I co ważne nie jesteśmy sami. To będę pamiętać najbardziej po okresie pandemii. Że nie byłam sama. Nie jestem sama.

Małgorzata Bieniaszewska

100 Kobiet Roku 2020 Forbes Women

Bez kategorii

Robi wrażenie. Szczególnie wtedy, gdy odkrywasz, że jesteś w niesamowicie doborowym gronie między innymi z Michelle Obamą, Angelą Merkel, Igą Świątek, Olgą Tokarczuk i wieloma innymi, niesamowitymi, z ogromnymi osiągnięciami  kobietami. Zastanawiasz się jakim cudem znalazłaś się w takim zestawieniu i na łamach takiego wydania?

Datę dziesiątego grudnia

2020 zapamiętam na zawsze. Przyszłam do biura, zamówiłam kawę i jak każdego ranka zasiadłam za biurkiem, włączyłam komputer i zaczęłam przeglądanie skrzynki mailowej. Znowu kilkadziesiąt maili do przeczytania i ten jeden ukryty w gąszczu. Nie rozpoznałam nadawcy. Pani Natalia z Forbes Women nie pisze do mnie często. W sumie nigdy wcześniej nie pisała. Mail z gratulacjami był krótki i treściwy. Gratulacje z wyjaśnieniem kogo dotyczy ranking.

„Już dzisiaj, 10 grudnia ukazuje się nowy numer magazynu, a ranking jest jego wiodącym tematem.

Kim są Kobiety Roku Forbes Women?

Wśród chaosu pandemii i globalnego kryzysu to ich głos dawał nadzieję, wskazywał drogę. Liderki, działaczki, artystki i genialne badaczki. Podsumowując ten trudny i niespokojny rok, chcemy wyrazić nasze najwyższe uznanie dla ich talentu, pracy i wybitnych osiągnięć.”

Pierwsza myśl?

To do mnie? Nie dotarła do mnie nawet jedna setna treści maila a tym bardziej kto jest autorem. Nie zrozumiałam. Kontynuowałam przeglądanie kolejnych maili. Gdy skończyłam czytanie, dopiłam kawę zaczęło do mnie docierać, że to jest mail z Forbes Women. Wróciłam do maila, przeczytałam jeszcze raz i zamarłam. ZNALAZŁAM SIĘ NA LIŚCIE 100 KOBIET ZE ŚWIATA, KTÓRYCH GŁOS BYŁ WAŻNY W TYM ROKU!!!! Wow!!! Ale numer!! Sekundę później gnaliśmy już do sklepu po najnowsze wydanie magazynu. Matko jedyna! Niemożliwe! Działalność podjęta przez ostatnie miesiące: „humanocentryczne podejście do człowieka, które pozwoliło nie tylko utrzymać biznes, ale go rozwinąć i przynieść ostatecznie zysk w roku 2020”, się sprawdziło. Doceniono moją autentyczność i spójność działania. To co robiłam na rzecz młodych liderów, którzy mieli to nieszczęście otworzyć swój biznes w tym bądź ubiegłym roku i zderzyć się z okolicznościami, których nawet najbardziej doświadczeni liderzy, nie wiedzieli jak okiełznać. Świat VUCA dotknął nas ze zdwojoną siłą. Wreszcie prawdziwie i w rzeczywistości. Liderzy zostali poddani testom na prawdziwość ich twierdzeń. Pracownicy również przeszli swoje testy. Na lojalność. Młodzi poszukiwali mentorów, którzy ich wesprą, wskażą drogę przetrwania, wypracują wspólne działania, które pozwolą przetrwać.

Po pierwszym szoku, zaczęłam działać.

Cotygodniowe spotkania online Rady ds. Przedsiębiorczości przy Kancelarii Prezydenta RP, które z ogromną intensywnością skupiały się na wsparciu wielu branż gospodarki, analizie wyzwań i ich rozwiązywaniu. Współdziałanie z Konfederacją Lewiatan, PAIH, PARP i wieloma ministerstwami na rzecz przedsiębiorców.

Nowy autorski program w Radio Index „Biznes bez hamulców. Jak stać się skutecznym liderem” mający na celu merytoryczne wsparcie młodych ludzi aspirujących do roli lidera. Następnie blog, który prowadzę do dzisiaj, jako formę bezpośredniego kontaktu ze mną i wyrażania moich przemyśleń dotyczących bycia liderem-człowiekiem.

Krótkie filmiki nagrywane przeze mnie (nieprofesjonalnie, bo z ręki) jednak mające na celu bezpośrednią komunikację z moim pozamykanym w domach, rozproszonym zespołem. Musiałam komunikować się z nimi na bieżąco, aby wiedzieli co się dzieje w firmie, jakie mamy plany, cele i co najważniejsze, że będziemy walczyć o zachowanie każdego etatu.

Publikowałam też na łamach „Personelu i Zarządzania” swoje opinie na temat przywództwa, HRu i tego jak zmieniła się rola obu w obecnym świecie.

Założyłam wraz z moją przyjaciółką, trenerką biznesu, grupę na Facebooku: „Biznesu bez hamulców. Jak stać się skutecznym liderem,” której celem jest wymiana doświadczeń przywódczych, edukowanie i inspirowanie liderów. W kilka chwil zebrało się w jednym miejscu kilkuset liderów, którzy wspierają się, wymieniają rekomendacje i poglądy. Super miejsce dostarczające wiedzę. To w tej grupie grupy zaczęłyśmy z Kasią prowadzić livy dotyczące rozwoju przywódcy. Równocześnie nagrałyśmy kurs online o tej samej nazwie. Kilka miesięcy pracy przerodziło się w super efekt dziesięciu lekcji, które obejmują najważniejsze kompetencje liderskie.

Koniec roku to czas dla kobiet. Zorganizowałam pierwsze spotkanie Lubuszanek online, na które zaprosiłam Panią Dr Irenę Eris. Niesamowita inspirująca rozmowa, jak również warsztat dotyczący komunikacji, który poprowadziłam z Katarzyną. 60 kobiet, które słały podziękowania jeszcze przez kolejnych kilka dni. I satysfakcja z przekazania całego wpływu na rzecz Stowarzyszenia działającego na rzecz kobiet BABA. Połączyłyśmy piękne z pożytecznym – Lubuszanki wsparły Lubuszanki. Tak zaczął się cykl, który mamy zamiar kontynuować spotkaniami co dwa miesiące.

Ostatnio dołączyłam do niesamowitego grona International Leaders Forum, w którym wymieniamy się doświadczeniami z top liderami największych polskich i światowych organizacji. Niesamowita okazja do samorozwoju. Udziału w niezliczonej liczbie konferencji w roli prelegenta, nie zliczę. Kongres Firm Rodzinnych Forbes, Kongres Kapitału Polskiego Forbes, to ostatnie z tego tygodnia, w których miałam przyjemność brać udział w dwóch bardzo ważnych panelach dyskusyjnych.

To tylko niektóre działania

podjęte przeze mnie w tym roku. Miałam możliwość działania pro bono na rzecz wielu grup społecznych. To dało mi przekonanie, że w czasach kryzysu oprócz walki o siebie i swoje przetrwanie, warto też walczyć o innych i działać na ich rzecz. Taka forma działalności przynosi po pierwsze korzyści dla innych i spełnia moje altruistyczne potrzeby, przynosi satysfakcję, jak również pokazuje innym, że można. Że świat nie skupia się tylko na profitach i zyskach, ale na drugim człowieku i wartościach, które są dla mnie najważniejsze od wielu lat: człowiek, szacunek i reputacja. Czuję, że w tym roku zrobiłam wiele wartościowych rzeczy, przedsięwzięć, które zauważono i doceniono. Forbes Women dziękuję za docenienie i niesamowite wyróżnienie.

Zawsze wiedziałam, że warto działać. Dziś dostałam jeszcze większych skrzydeł!

Małgorzata Bieniaszewska

Doceniaj liderze, doceniaj…

Bez kategorii

Ostatnio dużo pisałam, że motywacja pozafinansowa ma wielką moc. Szczególnie w czasach, które zmusiły wielu przedsiębiorców do optymalizacji kosztów. Faktycznie tak jest. Dziś chcę się pochwalić Akcją Mikołajki w naszej firmie. Jak możesz sprawić, aby Twój zespół poczuł się doceniony i ważny? Jak to zrobić, aby przynajmniej symboliczny gest nabrał znaczenia?

Moja firma skorzystała

ze wsparcia tarczy antykryzysowej. Otrzymaliśmy dofinansowanie do wynagrodzeń. Warunkiem był znaczny spadek obrotów spółki (min. 30%). Po drugie – obniżenie wymiaru czasu pracy do 80%. A tym samym obniżenie wynagrodzeń pracowników. Podjęliśmy decyzję wraz zarządem, że chcąc przetrwać spadek zamówień, który w naszym przypadku doszedł do 50%, musimy z tego skorzystać. Patrząc długoterminowo na funkcjonowanie firmy rodzinnej najważniejsze dla nas było utrzymanie wszystkich etatów. Przetrwaliśmy. Utrzymaliśmy się na rynku i przy działalności. A jednocześnie nie zwolniliśmy ani jednego pracownika z powodu pogorszenia sytuacji finansowej firmy.

Nasi pracownicy

przyjęli to niesamowicie odpowiedzialnie, ze zrozumieniem. Nie było strajków, pretensji i buntu w związku z faktem obniżenia wynagrodzenia, jakby nie było, w bardzo trudnym okresie. Być może dlatego, że każdego o tym fakcie poinformowaliśmy w rozmowie osobistej – ja bądź zarząd. Wytłumaczyliśmy jasno dlaczego podejmujemy taką decyzję i podaliśmy dane finansowe, które miały wesprzeć dyskusję twardymi argumentami. Zapowiedzieliśmy też jaka jest perspektywa tego działania w zakresie czasowym i kosztowym. Dzięki zrozumieniu naszych pracowników, mogliśmy wprowadzić tarczę antykryzysową i utrzymać firmę.

Dlaczego piszę o tym tak szczegółowo? Bo teraz chcę Wam opowiedzieć co wydarzyło się w konsekwencji tego działania.

Dziś wręczyliśmy

naszym pracownikom bony świąteczne. Znowu ja i zarząd wręczaliśmy osobiście każdej osobie. To nie były duże pieniądze. O nie! Równocześnie dziękowaliśmy za to, że ludzie zintegrowali się z firmą w trakcie największego kryzysu w historii firmy. Za to, że gdy było ciężko to nikt nie uciekł. Trwali z nami wspierając nas w coraz to nowszych pomysłach na dywersyfikację rynków i produktów. Byłam dumna z zespołu. Po tym roku nabrałam przekonania, że warto było przejść transformację od tyrana do lidera. Że warto być liderem-człowiekiem, który w centrum stawia pracownika-człowieka.

Dziś też doświadczyliśmy

pięknych chwil, gdy ludzie naprawdę się cieszyli z otrzymanych prezentów mikołajkowych. To ważne, gdy pracodawca, lider może podziękować zespołowi. Wyrazić w ten sposób wdzięczność za jego działanie w trudnych warunkach przez tyle miesięcy. Oczywiście, zawsze ktoś może powiedzieć, że trzeba było dać więcej, inaczej itp. Na mnie to nie zrobi wrażenia. Dlaczego? Bo w magii świąt chodzi o to, by pamiętać o bliskich, w współpracownikach. Dać przynajmniej symboliczny prezent, nawet gdy sytuacja jest trudna. Prezent ten o tyle ma jeszcze większe znaczenie, że mój zespół dostał bony pierwszy raz od bardzo długiego czasu, w roku najtrudniejszym jaki przeżyliśmy. Mogliśmy sobie na to pozwolić i mówiąc uczciwie, było to dla nas ogromną przyjemnością. Całą sobą czułam, że ludziom się to należało. Uważam, ze tym razem motywacja finansowa spełniła swą rolę. Choć z założenia jestem zagorzałym wyznawcą czynników motywacji pozafinansowej, to tym razem Mikołajki przyniosły naprawdę dobry efekt. Ludzie poczuli, że pracodawca nie jest instytucją a człowiekiem, który zauważa i docenia. Dziękuję, choćby tylko drobnym gestem, ale jednak.

Małgorzata Bieniaszewska

Biznes bez hamulców to przełamywanie barier

Bez kategorii

Nie masz wrażenia, że dzisiejszy świat akceptuje tylko pewne ramy i standardy? A ci co wychylają się poza nie są narażeni na hejt bądź krytykę. Obserwuję ilu samozwańczych liderów, mentorów, coach’ów pojawiło się na rynku ostatnimi czasy. Nie krytykuję, a zastanawiam się czym różnią się od tysięcy, którzy działają od lat? Jaką wartość wnoszą dla tych, którzy będą ich słuchać? Czy jest to wiedza merytoryczna? Czy poparta badaniami, doświadczeniem, wiedzą?

Dlaczego mnie to zastanawia?

Jedni pomyślą, że z powodu powołania grupy „Biznes bez hamulców”, która skupia ludzi otwartych na zmiany i chcących zmienić coś w swoim życiu. Inni, że dopadła mnie frustracja, bo nie radzę sobie z konkurencyjną ofertą. Kochani, nic bardziej mylnego! Ja po prostu lubię zauważać zmiany, doceniać piękno konkurencji i uczyć się od innych, którzy wnoszą wartość jednocześnie pozostając sobą.

Ostatnio usłyszałam,

że będąc liderką nie wypada uzewnętrzniać swoich emocji. Lider, to nie człowiek. Lider to osoba, która musi być powściągliwa, pełna opanowania, przemyślanego działania i decyzji opierających się na faktach. W większości się zgadzam, jednak jest jedno ALE. Lider musi być autentyczny i spójny z tym co mówi, robi i myśli. Także wtedy, gdy zdaje sobie sprawę, że nie jest robotem a człowiekiem. Mam w sobie emocje, więc o nich mówię i je pokazuję. Mam wartości, które są dla mnie ważne. To rodzina, wsparcie bliskich, przyjaciół, zaufanie, szacunek i reputacja. Nie jestem liderką z żurnala! Jasno o tym mówię i widzę, że są osoby, które tego nie akceptują. Tak nie wypada! Nie przystoi liderowi! Wtedy sobie myślę: dlaczego tak łatwo oceniacie? I cieszę się, gdy te oceny wystawiane są oficjalnie, kierowane bezpośrednio do mnie, bo mogę oficjalnie zareagować i powiedzieć, dlaczego tak robię. Nie cieszę się, gdy te oceny padają poza forum grupy, gdy powtarza się je za moimi plecami, bo wtedy łatwiej i bezpieczniej. Wtedy nie mogę nic zrobić.

Szanowni,

stworzyłyśmy grupę na Facebooku „Biznes bez hamulców. Jak stać się skutecznym liderem”. Stworzyłyśmy ją z Kasią Olszyńską, bo czujemy, że mamy wartościowe treści do przekazania. Mentorów na rynku jest wielu, uważamy jednak, że znajdzie się miejsce dla tych, którzy niosą wartość. Są praktykami z konkretnymi osiągnięciami w biznesie. Oczywiście – ktoś może powiedzieć, że mamy wysokie mniemanie o sobie: Jaką wartość może nieść kobieta prowadząca działalność gospodarczą przez ostatnie dwadzieścia lat, która przeszła drogę od tyrana do lidera? A co może powiedzieć kobieta, która jest wykształconym trenerem biznesu, zjadła zęby na sprzedaży prowadząc swój zespół w niejednej firmie, a następnie będąc wsparciem największych organizacji i współpracując z top managerami tychże? Taką opinię też szanuję. Ludzie mają do niej prawo. Jest wolny rynek. Każdy może znaleźć sobie lidera i mentora, który najbardziej mu odpowiada. My z Kasią uznałyśmy, że mamy wartościowe treści do przekazania. Dostajemy informację zwrotną, która napawa optymizmem i docenia nasze działania.

Równocześnie chcę podkreślić

moje osobiste podejście do kwestii oczekiwań odbiorcy. Uważaj, bo mogę cię zadziwić, zaskoczyć, a nawet spowodować, że nie będziesz czuł się komfortowo z moim podejściem. Jestem bezpośrednia, bo tego nauczyło mnie życie. Uważam, że warto dzielić się wiedzą w sposób jasny i klarowny, tak, aby druga strona zrozumiała. Jestem też emocjonalna, bo nauczyłam się, że pokazując ludziom siebie, taką jaką jestem, czyli autentyczną, zdobywam ich zaufanie. Nie obnoszę się z tym co posiadam bądź nie, a z tym co myślę, czuję, preferuję. Komentuję wydarzenia otwarcie. Żartuję, bo to pozwala mi na opanowanie stresu, gdy narasta. Lubię otaczać się mądrymi i otwartymi umysłami. Ludźmi, których nie zalewa zgorzkniałość i złość dlatego, że nie dostosowałam się do ogólnie panujących schematów. Doceniam krytykę, gdy jest konstruktywna i podaje fakty, argumenty. Zdania typu: „To nie wypada”, nie mają dla mnie znaczenia, bo to nie jest dla mnie argument. „Jak się nie wpasujesz w moje schematy, to będę cię krytykował. Nie jestem ciekaw świata, a jedynie oznajmiam moją perspektywę”. Hmm masz do tego prawo, jednak nie oczekuj, że ja będę podążać za twoimi oczekiwaniami. Ja kocham zmiany, szczerość, otwartość i ciągłą motywację.

Tak, taka jestem i taka jest ta grupa.

Tego możesz oczekiwać od nas. Że podzielimy się wiedzą posiadaną równocześnie mając nadzieję uczyć się od Was. Że będziemy szczere do bólu, otwarte na zmiany i chętne do dalszego rozwoju. Mam nadzieję, że uznasz to za wartość? W „Biznesie bez hamulców” jest inaczej. I ja, jako lider, też jestem inna. Nie zmienisz świata, skupiając się na ograniczeniach. Zmienisz go znosząc ograniczenia, przede wszystkim swoje.

Małgorzata Bieniaszewska

Komunikacja. Kluczowa wartość w zespole

Bez kategorii

Jedną z kluczowych kompetencji lidera jest umiejętność komunikacji. Jak twierdzi John C. Maxwell: „Jeśli chcesz mieć pewność, że twoje słowa mają wagę, starannie je dobieraj”. Dlaczego?

Po pierwsze,

źle dobrane powodują, że odbiorca może cię nie zrozumieć. Będąc liderem nakreślasz wizje, definiujesz cele. Jeśli nie jesteś w stanie poprawnie wykonać zadania, to twój zespół za tobą nie pójdzie. A kim jest lider bez zespołu? Samotnym człowiekiem, który ma znacznie mniejszą siłę i moc do realizacji zadania.

Całe życie uczę się komunikować.

Podobno mam dar porywania ludzi swoimi wystąpieniami. Natomiast mój defekt polega na tym, że czasami jestem zbyt ekspansywna i bezpośrednia w swoich stwierdzeniach. Dotykam ludzi na tyle mocno, że potrafię ich zamknąć na odbiór tego, co chcę im przekazać. Przestają słuchać, bo skupiają się na tym co powiedziałam w pierwszych zdaniach. Gubią wątek. Tracą przekaz i dalsza rozmowa jest zablokowana. Kto jest temu winien? Ja, bo nie dobrałam odpowiednio środków przekazu do mojego rozmówcy.

Kiedyś zażartowałam na spotkaniu do jednego ze współpracowników, że jest sknerą, bo ciuła każdy grosz i obraca go kilkukrotnie w palcach, zanim wyda. Dowcip okazał się mało trafiony, a wręcz nieroztropny. Pracownik się na mnie obraził i poczuł bardzo dotknięty. Dalsza rozmowa miała być merytoryczna, ale musieliśmy ją przerwać. Nie skupiał się na tym co mówiłam dalej. Wracał do pytania dlaczego go tak oceniłam. A ja po prostu „palnęłam” coś mało roztropnie, nie wiedząc, że kwestia oszczędzania jest bardzo ważna w jego życiu i swoim stwierdzeniem wprost go wręcz obrażę. To była moja lekcja.

Po drugie,

ludzie będą chcieli cię słuchać. Wystąpienia publiczne, to jedna z podstawowych umiejętności lidera. Nie tylko z tego powodu, że widzą go podczas wystąpień czy w mediach. Na tym polu jestem mocno aktywna. Równie ważne są wystąpienia na forum twojego zespołu. Nie musisz mieć mediów wokół, aby być zobowiązanym do poprawnego formułowania zdań, które niosą wartość i są zrozumiałe. Wyobraź sobie lidera, który bełkocząc coś pod nosem bez ładu i składu mówi do swojego zespołu. Jesteś jego członkiem i nie masz pojęcia o co chodzi szefowi. Zastanawiasz się czy jest zły czy zadowolony. Właśnie, karze[1]  czy docenia? Czy okazywane emocje są zamierzone czy po prostu nie może się opanować? Czy chaos, który się ukazał jest do opanowania? Na koniec wychodzisz z poczuciem, że cyrk się skończył tylko małpy jakieś pogubione. Tak wyglądało mniej więcej co drugie spotkanie za czasów mojej tyranii. Ludzie obserwowali zbiór kłębiących się we mnie emocji i nie wiedzieli co z tym zrobić. Po czasie jedni się przyzwyczaili, inni przestali słuchać. Stało się im obojętne czy przekazuję ważne informacje, czy znowu emocjonuję z jakiegoś powodu? Przykre to było, ale i pouczające doświadczenie z lat ubiegłych.

Po trzecie,

słowa mają moc, z której lider może korzystać. Trafnie dobrane napędzają do działania, powodują, że ludziom się chce, motywują. Słowa dodają skrzydeł, bądź je podcinają.

W trakcie pandemii doświadczyłam jaką moc mają autentyczne wypowiedzi lidera. Doświadczyłam zrozumienia zespołu i utożsamiania się z wyznaczonymi celami. A kluczem do sukcesu były dobrze dobrane słowa i spójność w działaniu. Ludzie bardzo szybko wyłapią, że nie jesteś spójny. Że wyuczyłeś się pewnych reguł i wypowiedzi, co do których nie masz przekonania, ale powiedziano ci, że warto ich używać. Wypowiadasz zdania o wartości twojej firmy jaką jest człowiek, o szacunku do niego i walce o utrzymanie jego etatu. Po czym, przy pierwszej nadążającej się okazji, zwalniasz go w celu optymalizacji kosztów. Gdzie tu sens!? Gdzie spójność!? A gdzie autentyczność lidera i jego wypowiedzi!? Na tym nie polega umiejętność komunikacji lidera. To nie zamydlanie oczu tylko otwartość i uczciwość.

Komunikacja jako kluczowa kompetencja to nic nowego. Nie pojawiła się jako odkrycie czasów pandemicznych, choć niektórzy właśnie tak o niej mówią. To umiejętność istotna od lat, z której wprawni liderzy poprawnie korzystają. Bez dobrej komunikacji ciężko jest wnieść wartość do zespołu. A przecież do tego właśnie dążymy, aby nasz zespół widział w nas wartość.

Małgorzata Bieniaszewska

Nie powielaj błędów!

Bez kategorii

Nie masz wrażenia, że w obecnych czasach wszystko jest na wczoraj? Że od kilku miesięcy otwierasz rano komputer, by zamknąć go kilkanaście godzin później w poczuciu, że większości nie zrobiłeś?

Nie masz wrażenia,

że świat zaczął tak pędzić, że nie jesteś w stanie zauważyć swoich potrzeb, a co dopiero drugiego człowieka? Śniadanie, praca, obiad, praca, kolacja, praca, spanie….ups (!) zgubiłam czas dla rodziny! Cóż, nadrobię jutro. Porozmawiam z córką. Nie nadrobiłam? Hmmm….takie czasy. Czy to wystarczy, aby wytłumaczyć się przed samym sobą i dać usprawiedliwienie?

Długo myślałam,

że BIEG i PĘD są częścią rozwoju osobistego. Że moje poświęcenie pracy, obowiązkom, rozwojowi to nic nadzwyczajnego. Że jeśli zgubiłam siebie w ferworze tego biegu zawodowego, to tylko na chwilkę. I tak oto przeżyłam kilkanaście lat. Prawie dwadzieścia. Obiecując od kilku mojemu dziecku, że jeszcze tylko chwilka i mama usiądzie i porozmawia na spokojnie. Że już za chwilkę znajdę dla niej czas, tylko dla niej. Dzisiaj ma 13 lat, a ja będąc na szczycie rozwoju zawodowego zastanawiam się czy jestem spełniona? Czy o to właśnie mi w życiu chodziło marząc o dziecku?  Trudno się przyznać, ale nie. Nie o to. Jedynym moim usprawiedliwieniem przedstawianym rodzinie było to, że haruję dla dziecka, żeby było mu lepiej. Żeby nie musiało walczyć o lepsze jutro, zastanawiać się czy stać ją na ewentualne ponadprogramowe potrzeby. Zapomniałam jednak jak bardzo nienawidziłam te zdanie wypowiadane w ten sam sposób przez mojego ojca. Próbowałam mu opowiedzieć jak poszło mi w szkole, z jakimi problemami się mierzę w życiu nastolatki. Słuchał, ale zamyślony i nieobecny. Zapomniałam jak bardzo bolało, gdy potrzebowałam uwagi i atencji, a tłumaczenie, że robi to dla mnie, aby żyło mi się lepiej, nie miało dla mnie ani sensu, ani znaczenia. Któregoś razu wykrzyczałam mu w twarz, że mam dość jego pogoni za rozwojem! Że chcę ojca na więcej niż chwilkę! Zdziwił się. Zatrzymał w biegu na moment, ale jego wewnętrzny pęd do rozwoju był silniejszy.

Czyżbym dzisiaj była taka sama?

Powieliłam jego błędy? Stałam się kopią mojego ojca? A może mam czas jeszcze się zatrzymać i rozważyć wprowadzenie zmian? Mam!

Postanowiłam napisać otwarcie,

przyznać się przed światem, że zamierzam skupić się bardziej na relacji z moim dzieckiem! Za chwilę, za kilka będzie dorosła, a ja zostanę w pustym domu z mężem i będziemy wspominać jak było z nią wesoło, gdy mieszkała z nami. Nie chcę tak!

Mam bardzo wrażliwe i inteligentne dziecko.

Wiem, każda mama tak mówi. Jednak ja wiem, że moja córka walczy o mnie każdego dnia równocześnie chowając w sobie wiele złości i żalu za to, że wielokrotnie jest niezauważana ze swoimi potrzebami. Dbam o nią. Ma wszystko, co jest jej potrzebne. Niczego jej nie brakuje… oprócz mamy, która poświęci jej więcej czasu niż teraz. Mamy, która nie będzie mówić, że jeszcze tylko chwilka. Mamy, która odłoży telefon, komputer i spojrzy głęboko w jej piękne oczy i zapyta: Co u Ciebie córeczko?

Być właścicielką, szefową, mamą, żoną,

to trudne połączenie. Ale nie przyjmuję do wiadomości, że niemożliwe do wypracowania odpowiednich relacji z rodziną. Nie przyjmuję do wiadomości, że szefowa nie może zrezygnować świadomie z kilku wydarzeń/zadań dziennie na rzecz spędzenia czasu z rodziną. Jeśli tego nie zrobię, to czuję, że się uduszę!!! Że za jakiś czas sobie nie wybaczę! Wiem, może trzeba było zrobić to szybciej? Zacząć walczyć o czas z córką. Może… Ale ja to robię właśnie od dzisiaj. Nie będę wracać do przeszłości i rozpaczać. Zrobię to od teraz. Obiecam Ci córeczko, że nie tylko będę kochać Cię ponad życie, ale też walczyć o Ciebie, Twoje spojrzenie, słowa, dotyk, wspólny czas. Nie rzucę wszystkiego, ale zaplanuję w swoim kalendarzu codziennie nasz wspólny czas, kiedy będziesz mogła się wygadać i podzielić swoimi emocjami.

Tak, w obecnych czasach wszystko jest na wczoraj.

Ale TYLKO OD NAS zależy na ile świat nas przygniecie obowiązkami, a na ile na pierwszym miejscu postawimy osoby dla nas ważne. To my mamy wpływ na to ile czasu będziemy pracować, jak intensywnie, z jakim zaangażowaniem. To również od nas zależy czy wstaniemy od biurka każdego dnia kilka minut wcześniej, aby poświęcić czas bliskim. A jedyne co nas powstrzymuje to fakt, że musimy poszerzyć swoją strefę komfortu. Bo skoro przez ostatnie lata pracowałam z takim zaangażowaniem, to teraz odpoczywanie z rodziną w wydaniu większym niż dotychczasowo, jest zadziwiającym doświadczeniem. Jakby nowym, dużo fajniejszym niż ślęczenie do późna w nocy nad kolejnym dokumentem. Dbaj o siebie…. Wszystko jest w twoich rękach.

Małgorzata Bieniaszewska

Niczego nie osiągniemy pozostając w swojej strefie komfortu

Bez kategorii

Wychodzenie poza swoją strefę komfortu nie jest proste. Szczególnie, gdy robimy coś po raz pierwszy w życiu. Wydawało mi się, że lubię się testować i przekraczać własne granice. Okazało się, że nie zawsze. Hmm… czyli nie jestem wyjątkowa w tym temacie?

Kilka miesięcy temu

wpadłam na pomysł, aby podzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą  wraz z moimi gośćmi na antenie zielonogórskiego Radia Index. Pomysł polegał na tym, że będę gospodarzem programu „Biznes bez hamulców. Jak stać się skutecznym liderem”. Do programu zapraszam doświadczonych przedsiębiorców, liderów z różnych branży, by dzielili się się wiedzą ze słuchaczami. Audycja jest dedykowana osobom, które chcą się rozwijać w przywództwie, a nie mają pomysłu jak to zrobić, albo nie są przekonane czy wybrały dobrą ścieżkę, bądź po prostu wchodzą na kolejny etap tego rozwoju.

Tak zaczęła się moja przygoda

radiowa od drugiej strony. 😊 Wydawało mi się, że skoro nie mam żadnego stresu związanego z udzielaniem wywiadów na żywo, bez większego przygotowania, bez ustalonych pytań, to w roli gospodarza będzie równie łatwo i przyjemnie. Przy pierwszym odcinku okazało się, że była w błędzie!

Na nagranie przyszłam

prawie 40 minut przed czasem. Czułam, że stres doskwiera mi tak bardzo, że potrzebuję złapać oddech przed. Co ciekawe, obudziłam się już z bólem brzucha. Pomyślałam, że pewnie się czymś zatrułam, bo takiego stanu powodowanego nerwami, nie przeżywałam od wielu lat. Cały dzień był pełen oczekiwania. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Myślałam, że godzina 16. nigdy nie nastąpi!

Po wejściu do budynku chciałam odpocząć, złapać oddech, zebrać myśli. Na kartce miałam przygotowane pytania do mojego pierwszego gościa. Chciałam je jeszcze raz przeczytać. Przeczytałam i nic nie zrozumiałam. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy one są napisane po polsku?

Cała rozmowa

przebiegła podobno bardzo fajnie. Tak brzmiały opinie słuchaczy, które do mnie dotarły. „Świetna luźna atmosfera! Było czuć, że jest między wami flow i porozumienie. Musicie się już długo znać.” To tylko niektóre komentarze. Rozbawiły mnie, gdyż nic nie pamiętałam z naszej rozmowy. Wiem, że mój gość był bardzo rozmowny i otwarty. Za co jestem jej niezmiernie wdzięczna! Natomiast, z emocji, nie pamiętam w ogóle rozmowy. 😊 Dopiero, gdy ją obejrzałam i odsłuchałam ponownie, byłam w stanie sobie co nieco przypomnieć. Wcześniej miałam pustkę w głowie!

Dopiero po tym wydarzeniu dotarło do mnie czego doświadczyłam.

Po pierwsze,

wyzwaniem w nowej sytuacji, jest to, że nie możemy oprzeć się na wcześniejszym doświadczeniu. Wszystko co nowe, oznacza stres, jeśli wiąże się z wychodzeniem poza swoją strefę komfortu. Tak też było ze mną. Cieszę się, że potrafiłam opanować emocje. Chociaż w tym przypadku oparłam się na swoim doświadczeniu w ogarnianiu siebie i swoich lęków.

Po drugie,

emocje potrafią niwelować myślenie. Coś niesamowitego, że nie pamiętałam szczegółów rozmowy! Teraz chce mi się z tego śmiać, ale nie było mi do śmiechu, gdy miałam pustkę w głowie po audycji. W pewnym momencie nawet się zastanawiałam czy ja na pewno przeprowadziłam tę rozmowę? 😊

I na koniec,

wiem jedno: następnym razem rekomendując opuszczanie strefy komfortu, będę już wiedzieć co przechodzi mój rozmówca. Ta sytuacja była dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Ponieważ lubię, mimo wszystko, doświadczać siebie w nowych okolicznościach, to oczywiście podjęłam rękawicę i idę w to dalej! Trzymajcie kciuki i zostawcie swoją opinię, jeśli słuchaliście któregoś odcinka.

ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA DOTYCHCZASOWYCH AUDYCJI W RADIO INDEX 96fm:

Grażyna Piotrowska-Oliwa, członek rad nadzorczych m.in. PZU, Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych .

dr Jacek Pawlak, prezydent TOYOTA Central Europe

Anna Rulkiewicz, prezes Grupa LUX MED.

Adam Sikorski, prezes zarządu UNIMOT SA.

Filip Makowski, prezes firmy York.

Małgorzata Bieniaszewska

Załamałam się. Załamałam? Nie.

Bez kategorii

Boję się. Czasami nawet bardziej niż kiedykolwiek. Ogarnia mnie lęk o zdrowie i życie moje i mojej rodziny, bliskich. Boję się o stabilne funkcjonowanie firmy, która daje utrzymanie mojej rodzinie, ale też rodzinom moich pracowników. Że dopadnie mnie jakaś choroba, której lekarze nie będą w stanie wyleczyć czy też opanować. I to już nawet nie chodzi tylko o koronawirusa. Bo jak się okazuje, dziś on nie jest największym wyzwaniem dla Polski. Są też inne choroby, znacznie poważniejsze. Nowotwory, udary, czy nawet zwykłe złamania, nie mogą być leczone, gdyż COVID opanował naszą służbę zdrowia w stopniu przeważającym wszelkie możliwości medyczne. Nigdy wcześniej nie miałam takiej obawy oprócz połowy marca tego roku. To wtedy zaczęła się psychoza COVID. Świadomość, że jest wirus, który zabija tysiące ludzi, a ludzkość jest bezsilna. Zastanawiałam się co zmieniło się w moim życiu przez ostatnie kilka miesięcy? Jakie zmiany zaszły w społeczeństwie?

Po pierwsze,

ujednoliciły się komunikaty w mediach, niezależnie od stacji nadającej. Któregokolwiek programu nie odpalę w TV, to słyszę o COVID. Te wiadomości odbierają mi siłę do walki i przetrwania. Powodują, że za każdym razem, gdy włączam telewizor, to ściska mnie w żołądku. Z jednej strony, to strach i obawa przed kolejnym ogłoszonym zagrożeniem. Z drugiej złość, że znowu nie dadzą mi spokoju, wszyscy ci, którzy wciąż mówią o tym samym, podając coraz większe liczby zarażonych. Trudno jest mi panować nad stresem, gdy wszystkie media podnoszą jego poziom z takim impetem, że nie można się od niego uwolnić.

Po drugie,

zaczęłam chodzić w przyłbicy wraz z większością społeczeństwa. Nie wchodzę w dysputę czy to chroni czy nie chroni. Nie chcę płacić mandatów za brak noszenia zakładając, że nawet mi, astmatykowi w okularach, ten przedmiot życia nie utrudni. Maseczka, a i owszem, bo powoduje psychozę astmatyka, poczucie, że zaraz się uduszę. Przylega zbyt blisko ust. Ale niezależnie od tego co myślę ja, uczestniczę w wojnie w social media między zwolennikami jak i przeciwnikami tego zalecenia. To również podnosi mój stres, bo komentarze, gdy je czytam, są coraz bardziej dosadne, niewybredne, chamskie i to obu stron, żeby była jasność. Mogę oczywiście ich nie czytać. Kto mi każe? – powiecie. Zgadza się. Muszę się tego oduczyć natychmiast!

Przygniata mnie odpowiedzialność.

Wiem, że dzisiaj pracownicy są zwalniani. Jest wiele osób, które tracą pracę grupowo. Pracodawcy zwalają winę na COVID i nieprzewidywalną sytuację. U niektórych zapewne tak jest. Ale powiedzmy otwarcie, że też wielu zwalnia, bo nadarza się okazja do zrestrukturyzowania kosztów. Wiem, że muszę jak najlepiej zabezpieczyć moich ludzi, aby czuli się zaopiekowani w tych trudnych czasach. Ta świadomość, że odpowiadasz za kilkadziesiąt rodzin jest czasami bardzo przytłaczająca. Chciałoby się od niej uciec. Wyjść na środek hali produkcyjnej i powiedzieć ludziom, że nie wiem co będzie, bo poczucie kontroli zostało mi odebrane przez warunki zewnętrzne. Ale przecież tak nie zrobię, bo co to za lider, który lata w panice zamiast stać twardo na nogach i brać odpowiedzialność.

Na koniec najważniejsze – jak być liderem w dzisiejszych czasach?

Dlaczego pytam? Bo nie piszę tego, że jestem załamana, przygnębiona czy u kresu sił. Piszę, by pokazać, że mierzę się z takimi samymi wątpliwościami jak Wy. Chę Wam pokazać, że nie jesteście sami w tym wszystkim. Wielu z nas ma obawy, złe nastroje, boryka się ze stresem, przygnębieniem, lękiem. Pytanie natomiast jest takie: Co zamierzasz z tym zrobić? Poddasz się histerii? Zaprzeczysz faktom? Zbuntujesz przeciwko nakazom? Powiesz innym bezczelnie i po chamsku co myślisz o ich przekonaniach i postępowaniu? A może zastanowisz się? Zatrzymasz na chwilę i przemyślisz co dzisiaj możesz zrobić dla siebie i  innych? Może to właśnie jest czas na wzięcie odpowiedzialności: dojrzale i przemyślanie? Może dzisiaj zrealizujesz swój pierwszy krok online, spędzisz czas z dzieckiem, pójdziesz z psem na spacer, albo, po prostu skupisz się na pozytywnych aspektach twojego życia. Brzmi banalnie. Wiem. Ale okazuje się, że nasze życie składa się z małych chwil, które układają się w długie historie. Warto je celebrować szczególnie teraz, gdy wszystko wokół potrafi być przygnębiające.

Ja się nie poddaję!

Nie zamierzam płakać po kątach! Czasami mam słabsze dni, ale nie wytrącają mnie one z równowagi na dłużej niż kilka chwil. Po nich się podnoszę i ze zdwojoną energią brnę do przodu walczyć o swoje! Tobie też to rekomenduję. Nie warto skupiać się na negatywach, bo życie zbyt krótkie na ich ciągłe przeżywanie. A jeśli boisz się, to dbaj o siebie każdego dnia niezależnie od tego jakie są warunki na zewnątrz. Okaż innym szacunek i zrozumienie, bo warto. Ściskam Ciebie i życzę dużo wytrwałości. Kryzys nie musi być tylko końcem, ale może być początkiem dobrej zmiany. Tego Ci życzę!

Małgorzata Bieniaszewska

Psyjaciółka

Bez kategorii

Kiedyś wydawało mi się, że większość życia walczyłam sama. O ukończenie kilku kierunków studiów, prowadzenie firmy, dbanie o rodzinę i nasze relacje, opiekę nad bliskimi. Z biegiem lat powoli docierało do mnie, że tak naprawdę nigdy sama nie byłam. Gdy przychodziły bardzo poważne problemy i wyzwania w moim życiu, to zawsze byli przy mnie oni.

Pisałam o nich wielokrotnie.

Dziękowałam za to, że wytrwali przy mnie i ze mną. Mama, siostra, mąż, szwagier. To taka stała ekipa, która wymieniała się w moim życiu w zależności od potrzeb. Wiedziałam, że na nich zawsze mogę liczyć. Był jeszcze jednak ktoś, o kim nigdy wcześniej nie mówiłam, a dziś chciałabym Wam ją przedstawić. Dlaczego? Bo dzięki niej, jestem dzisiaj w tym miejscu i właśnie taka. Lepsza niż kilkanaście lat temu – to na pewno.

Poznałyśmy się ponad dziesięć lat temu na studiach.

Obie już świadome kobiety, które podjęły decyzję, że chcą ukończyć psychologię. Historia zaskakująca. Okazało się, że ona jeździła samochodem należącym wcześniej do mojego męża,  którym jechaliśmy do ślubu. Przypadek? Nie wierzę w przypadki!

Nie tylko to nas łączyło.

Podobne podejście do życia, poczucie humoru, dystans do wielu kwestii, przemyślenia o życiu, ale też najważniejsze: podejście do zadań. Ja i ona wszystko na studiach robiłyśmy od ręki. Nowy wspólny projekt zadany przez wykładowcę na za dwa miesiące, robiłyśmy w pierwszym tygodniu po wyznaczeniu terminu. Tak radziłyśmy sobie z narastającym stresem. Obowiązkowość to nasze drugie imię. Padałyśmy na twarze ze zmęczenia, ale nigdy nie zawaliłyśmy terminu. Zawsze przygotowane do egzaminów, bo przecież nie wypada w tym wieku inaczej.

Kasia.

Tak ma na imię. Elegancka, inteligentna, z klasą, a równocześnie pełna energii jak mała dziewczynka, która będąc w składzie zabawek wciąż odkrywa nowe przedmioty. Z takim poczuciem humoru, że nawet po śmierci mojego taty potrafiła mnie pocieszyć, odwrócić uwagę, po prostu być ze mną. Gdy mam problem, a jego rozwiązanie graniczy z cudem, to wiem, że ona podpowie mi rozwiązanie. Zada kilka wnikliwych pytań, a na koniec poda odpowiedź, która będzie wydawała się wręcz oczywista i trafiona.

Jest tolerancyjna.

Znosi cierpliwie wszystkie moje wybryki i niefrasobliwe stwierdzenia, obracając je w żart i przypisując do typu osobowości. Naśmiewa się ze mnie, gdy po raz miliardowy popełniam ten sam błąd i ze zdziwieniem obserwuję, że efekt nie jest oczekiwany. Wtedy cytuje Einsteina: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.” Uwielbiam jej lekko cyniczne podejście i sarkazm! Używa ich tylko wtedy, gdy wie, że druga osoba to zrozumie i przetrzyma. Dlatego w stosunku do mnie stosuje nagminnie. 😊 

Na zewnątrz silna,

wewnątrz bywa różnie. Okazuje się, że każda z nas skrywa w zakamarkach swej psychiki wrażliwe wspomnienia. Ale kto ich nie ma? Natomiast jedno wiem na pewno: zawsze mogę na nią liczyć.

Możemy nie rozmawiać

ze sobą miesiącami czy latami, a potem wracamy do rozmowy tak, jakby zakończyła się wczoraj. Potrafimy wybaczać, przyznawać się do błędów i przepraszać. Zawieść ją, to jak strzelić sobie samemu w pysk. To ujma na honorze, bo nie możesz zawodzić osób, na których tak bardzo Ci zależy.

Dzięki niej mam dzisiaj firmę

w takim stanie rozwoju, o jakim nawet nie marzyłam. To ona wspierała mnie, gdy wydawało mi się, że nie ma wyjścia. To było kilka lat temu. To ona mówiła, że czas wyjść poza strefę komfortu i nie bać się co przyniesie jutro. Wmawiała mi, że jestem inteligentna i odważna, gdy wydawało mi się, że większego i bardziej przerażonego osła na świecie już nie ma! A gdy płakałam w rozpaczy pozwalała mi, bo wiedziała, że tego w tamtym momencie mi trzeba. Nie mówiła, że będzie dobrze, gdy obie wiedziałyśmy, że na to nie ma szans. Po prostu była.

Życzę każdemu,

aby miał taką swoją Kasię, która potrafi konfrontować, inteligentnie ripostować, trzymać za rękę i wspólnie płakać, a ponad wszystko być, wtedy gdy jest najbardziej potrzebna. Kasiku, dziękuję za te kilkanaście lat naszej przyjaźni! To dzięki Tobie rozwinęłam się lidersko, pozyskałam wgląd w siebie i zobaczyłam, że świat nie jest pełen przeciwników. Nauczyłam się śmiać, gdy chcę i nie płakać, gdy nie warto. Schowałam kolce i odkryłam, że bycie wrażliwym człowiekiem nie musi być ujmą. Dzięki Tobie przetrwałam najtrudniejsze chwile mojego życia! Dziękuję Psyjaciółko. Psyjaciólko, bo tak do siebie mówimy.

Małgorzata Bieniaszewska