Wróć do artykułów

Nie jestem sama

Bez kategorii

Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Bardzo zmęczeni. Brakuje nam wakacji w normalnym wydaniu. Wyjść do kina, teatru, na koncert. Spotkań ze znajomymi na imprezach okolicznościowych. Jesteśmy zmęczeni strachem. O zdrowie, przyszłość, bliskich, kraj. Po raz pierwszy doświadczamy długotrwałego stresu jako naród, jednostka, rodzina, firma. Ja również tego doświadczam. Bardzo silnie. Jestem wykończona. Czuję jakbym przebiegła maraton swojego życia, a kilka lat ścisnęła w kilka miesięcy doświadczeń.

Doświadczyliśmy szoku.

Pracownicy obaw o jutro. Pracodawcy zresztą też. Chcemy spokoju, przewidywalności, normalności, cokolwiek ona oznacza. A ja, osobiście, chcę się śmiać do upadłego, bez zastanawiania się czy wypada, czy można, czy mam jeszcze siłę… Grozi nam wypalenie zawodowe, a wielu jest przynajmniej na pierwszym jego etapie – wyczerpaniu emocjonalnym. Co, w takim razie, zrobili liderzy, aby zaopiekować się swoimi zespołami w takim stanie?

Ci bardziej doświadczeni

i świadomi zapobiegli powyższym zanim się pojawiły. Wiedzieli, że należy zabezpieczyć swoich pracowników od strony psychologicznej. Dostarczyli im wsparcie psychologiczne w razie potrzeby. Jak się okazało chwilkę później, świat nie doświadczył prawdopodobnie takich zintensyfikowanych potrzeb w tym zakresie wcześniej. Oczywiście pomijam wojny i wydarzenia o podobnej

Inni, wsparli pracowników

rozszerzoną i bezpłatną opieką medyczną. Nagle, w jedną chwilę, okazało się, że dostęp do lekarzy jest utrudniony. Oparliśmy się w większości na teleporadach. Zabrano nam możliwość leczenia dotychczasowych chorób przewlekłych w stabilnym systemie opieki zdrowotnej. Kto miał pieniądze, to dał radę. Kto ich nie miał, był wielokrotnie skazany na walkę z wiatrakami. Odległe terminy dotychczasowe, wydłużyły się jeszcze bardziej. Leki wciąż dostępne tylko pieniędzy na nie zabrakło.

Liderzy, dla których człowiek przed, w trakcie i po pandemii był i jest ważny, zadbali o ich stabilność zatrudnienia. Nie było łatwo, ale pytanie brzmiało: jakie masz priorytety w życiu? Jakie wartości są dla ciebie istotne? Niektórzy nie zdali testu. Zwolnili swoją załogę, aby chwilę później w amoku i z podwyższonymi kosztami walczyć o pozyskanie nowych pracowników, gdy się polepszyło. Kto przewidujący, wiedział, że największą wartością firmy byli i są ludzie. Nie profity, nie zyski, a ludzie. My nie zwolniliśmy nikogo z powodu pandemii i trudnych warunków. Mimo tego, że zamówienia spadły o około 40 procent, uznaliśmy, że walczymy o każdy etat do upadłego. Opłaciło się. Dzisiaj mamy silny zespół, który rozumie co oznacza  walczyć o wspólny cel – przetrwanie firmy.

Byli też tacy liderzy,

którzy postawili na siebie. Skryci w zaciszu swojego pokoju, przestali komunikować się z własnym zespołem. Nie oceniam czy z wygody, potrzeby, przemyślanej decyzji, czy np. ze strachu, stuporu, który ich dopadł w trakcie pandemii? Istotnym było to, że zespoły straciły z nimi kontakt, a to nasiliło poczucie niestabilności. Wielu pracowników, gdy mogło, uciekało z takiego okrętu nie wiedząc czy już tonie czy nie. Prewencyjnie, aby zabezpieczyć się na przyszłość.

Ten okres był trudny

i wyczerpujący dla nas wszystkich. Jestem zmęczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. W życiu nie siedziałam tyle na miejscu, a czuję się wykończona jakbym zjeździła pół świata. Rozmowy online od rana do nocy. Raz w Brazylii, raz w Niemczech, następnie w Chinach czy USA. Życie nabrało tempa, a my próbujemy nadążyć z coraz większym obciążeniem, które niesiemy na swoich brakach. Życie nas nie rozpieszczało w tym roku, ale nie ma co narzekać. Jesteśmy silniejsi o kolejne doświadczenia i mamy co opowiadać naszym wnukom. I co ważne nie jesteśmy sami. To będę pamiętać najbardziej po okresie pandemii. Że nie byłam sama. Nie jestem sama.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów