Szef: bezduszny, bezuczuciowy robot.

Bez kategorii

Po przekroczeniu drzwi tego biura widzę robota. Nie człowieka. Szefa. Kogoś zdecydowanego i twardego, który umie walczyć o swoje.

Zamarłam.

Chciałam wrzeszczeć jak bardzo jest to nieprawdziwe określenie. Przecież ja czuję, cieszę się, cierpię, przeżywam jak każdy inny pracownik tej firmy. Nie jestem robotem tylko człowiekiem! Moja odpowiedzialność w tej firmie jest znacznie większa niż każdego innego. Przecież muszę zadbać o to, by moi pracownicy i ich rodziny co miesiąc otrzymywali wynagrodzenie, niezależnie od sytuacji i koniunktury. Później naszła mnie złość. Pomyślałam, że ludzie są niesprawiedliwi. Że pracownik zawsze będzie patrzył ze swojej perspektywy. Że jeśli mu dobrze, to szef dobry. Jeśli nie dostanie tego, czego oczekuje, to szef zły. A na końcu pojawiło się rozżalenie. Dlaczego ludzie wciąż widzą mnie tylko przez pryzmat szefa? Cokolwiek zrobię, jak bardzo będę się starać, relacja i tak nigdy nie będzie symetryczna.

A jednak coś się zmienia.

Systematyczna praca nad sobą daje pozytywne efekty. Kiedyś miałabym w głębokim poważaniu co ludzie myślą. Dzisiaj też mało się tym przejmuję, ale są wyjątki. Te momenty, w których widzę, że coś jest nie tak i, że trzeba to wyjaśnić. Tak było i tym razem. Niby nic się nie stało, a siekiera w powietrzu wisiała. Ani ja ani druga strona nie rozmawialiśmy ze sobą, a mimo tego konflikt narastał. Zastanawiałam się co jest tego powodem? Okazuje się, że konflikt może być niemy i eskalować każdego dnia. Na jakiej podstawie? „Dyskusji”, która odbyła się w ze mną w głowie pracownika. Kilka założeń, brak pytań skierowanych do mnie, błędne obserwacje, a jeszcze bardziej nietrafione wnioski, spowodowały, że zaczął mnie unikać.

Z pomocą przyszła rozmowa.

Trudna, ale efektywna. Wyjaśniliśmy sobie gdzie jest problem, a raczej, gdzie go nie ma. Że wszystko to, co niewypowiedziane, może być wyjaśnione na bieżąco. Wystarczy rozmawiać. Poprosiłam o rozmowę zawsze, gdy pojawią się wątpliwości. Dodałam, że zawsze lepiej rozmawiać niż chować urazę. Zgodziliśmy się.

Mówiąc szczerze, czasami mam dość bycia liderem.

Gdy jesteś liderem jesteś na świeczniku. Wszyscy Cię obserwują. Każdy Twój błąd może być analizowany na wiele sposobów. Masz być wzorem do naśladowania, opanowanym emocjonalnie człowiekiem, który jest zawsze uśmiechnięty, stonowany, wyrozumiały (szczególnie na błędy czy nieodpowiedzialność), który nie okazuje nadmiernie uczuć i emocji. Oczywiście! Czemu nie?! Tylko kiedy oni zaczną być wyrozumiali dla mnie?

            Symetrii tu nigdy nie będzie. Jak szef popełni błąd, angażując firmę w nierentowny projekt, to konsekwencje poniosą wszyscy! Jak ktoś inny go popełni, to przecież firma się nie zawali. Nikt przecież nie ma takich uprawnień, jak szef. Takie życie lidera.

Na koniec, zadałabym pytanie:

Czy na pewno chcecie mieć nieomylnego lidera za przywódcę? Tak? To spróbujcie wejść w jego buty. Jeśli jesteście gotowi sami możecie stać się liderami. Przyjąć ofertę pracy jako menedżer, czy otworzyć własną działalność. Życzę wam, abyście zawsze byli bezbłędni i skuteczni, ale obawiam się, że tak nigdy nie będzie. Każdy popełnia błędy. Czasami większe, czasami mniejsze. To co najważniejsze, to wyciągać z nich lekcje na przyszłość. A to powinien robić zarówno lider, jak i jego współpracownik.

Moim największym sukcesem po rozmowie z pracownikiem, który od rozmowy stronił, jest fakt, że do niej doszło i się zrozumieliśmy. Wysłuchał mnie i powiedział, że tym razem praca należy do niego. Że teraz to on zrobi wszystko, by nasze relacje były lepsze. Nie ja. Zrobiłam wszystko, by problem rozwiązać. I choć brakuje nam wielokrotnie porozumienia, to bardzo sobie cenię tę współpracę. Ta trudna lekcja dużo mnie uczy: pokory, cierpliwości, aktywnego słuchania, zdolności negocjacyjnych.

Być liderem, to ciężki kawałek chleba. Kto nie doświadczył, ten nie wie.

Małgorzata Bieniaszewska

​Wartości liderów przekładają się na wartości firmy

Bez kategorii


Opowiem Wam dzisiaj historię

 o wartościach i jak one przekładają się na każdą część działalności firmy. 

Miałam telekonferencję,

na której poinformowano mnie, że po 5 latach klient wycofuje się ze współpracy i wdrażania nowego projektu. Jego obecny dostawca złożył lepszą, czytaj tańszą, ofertę. Nic by nie było w tym złego, gdyby nie sposób,w jaki zostało to przeprowadzone. Jeszcze miesiąc temu byliśmy naciskani na przygotowanie analiz, kalkulacji, testów itp. Nagle, po intensywnym dogrywaniu szczegółów umowy, klient zniknął na 1,5 miesiąca. Project manager zapadł się pod ziemię! Na chwilę przed cudownym zniknięciem informował mnie, że w ciągu tygodnia podpiszemy umowę. Zapewniał, że wszystko wewnętrznie zostało zaakceptowane przez decydentów. Dzwoniłam, pisałam i prosiłam o kontakt. Zero odzewu. Przełożony owego project managera poinformował mnie, że kolega jest na urlopie i że się skontaktuje po powrocie. W międzyczasie inna osoba skontaktowała się ze mną prosząc o przesłanie projektu umowy. Nie domyśliłamsię, że chodzi o porównywanie cen. Nie przyszło mi to do głowy, ponieważ gwarantowano nam, że jesteśmy już nominowani na dostawcę w tym projekcie. W końcu przez ostatnie 5 lat pracowaliśmy nad wyrobem, jego konstrukcją, testowaniem u nas, u klienta, akceptacją docelowych klientów, cenami, kalkulacjami i wieloma innymi szczegółami. Dzisiaj rozmowa telefoniczna brzmiała mniej więcej tak: – Podjęliśmy decyzję, że nie podejmiemy współpracy w tym zakresie, gdyż nasze szefostwo stawia na liczby, które są najważniejsze. Otrzymaliśmy lepszą ofertę na dzień dzisiejszy. Dlatego zostajemy z obecnym dostawcą. Koniec. Rozumiem, że w biznesie ważne są liczby. Jednocześnie dla mnie ważne są: etyka, podejście: klient nasz partner, a nie pan. Zastanawia mnie gdzie podziała się otwartość w kontaktach i rozmowach.Nadmienię tylko, że jesteśmy dostawcą tej firmy od długiego czasu, więc to nie był nowy klient, o którego się staraliśmy. 

Poczułam niesmak. 

Inaczej jest powiedzieć po złożonej ofercie, że nie jest atrakcyjna. A inaczej jest przeciągnąć dostawcę przez 5 lat, w między czasie zmieniając wielu project managerów po stronie klienta, jak również ilości wyrobów będących przedmiotem projektu czy też przeprowadzając tysiące testów, których specyfikacja zmieniała się w zależności od nowego inżyniera, który pojawił się w tym projekcie u klienta. Negocjacje, rekalkulacje, starania, doradztwo inżynieryjne – to tylko niektóre działania prowadzone przez nas. 

Jestem nauczona innego postępowania

z dostawcą i innego postępowania w biznesie. Szacunek do dostawcy jest obowiązkowy. Nie chodzi o to, aby dostawcę równać z ziemią. Tylko o to, aby być fair. Każdy ma prawo zmienić co chce we własnym biznesowym życiu, również dostawcę danego wyrobu, czy usługi. Ale w jaki sposób to zrobi jest już zależne tylko od niego samego. 

Mam wrażenie,

 że korpo-ludzie zostali ograbieni z własnych wartości. Że zatrzymali się na poziomie braku wartości firmy lub pozwolili narzucić sobie taki sposób pracy, w którym sami traktowani są jak mało znaczące pionki i też tak traktują innych. Przykre, a zarazem pouczające dla mnie. Tym bardziej doceniłam wartość swojej firmy, mojego zespołu i osób, które utożsamiają się z tym co tworzymy od wielu lat. Cieszę się, że zbudowaliśmy wartości ponadczasowe. Możemy się nie zgadzać i wielokrotnie tak jest, ale okazujemy sobie szacunek. I kiedy jakaś jednostka się wyłamuje z tej normy, to natychmiastowo jest to zauważalne. Ważne dla mnie jest to, że ludzie nie są zwalniani z dnia na dzień. Nie zaskakujemy ich swoimi decyzjami. Tylko widząc, że coś nie gra informujemy wcześniej i dajemy możliwość popracowania nad słabościami. Cóż, pisałam ostatnio o różnorodności, ale nie o taką, dotyczącą fundamentalnych wartości mi chodziło. 

Z drugiej strony pomyślałam sobie,

że skoro ta firma zwalnia swoich wieloletnich menedżerów z zaskoczenia i bez słowa wyjaśnień, to czego ma się spodziewać dostawca? Tak wyglądają brak wartości u nich. Brak szacunku, brak empatii i brak fair play. Cóż, kolejna lekcja do przeanalizowania przeze mnie. Kolejne doświadczenie, które mnie uczy czego mam nie robić, czego nie akceptuję.

Małgorzata Bieniaszewska

Być gwiazdą

Bez kategorii

Dostałam setki wiadomości,

w których gratulowaliście mi wystąpienia w DD TVN. Otrzymałam też wiele pozytywnych komentarzy pod postem oraz również zdjęć, które pokazywały Wasze słoiki i ich opisy. Dziękuję, to miłe. Bardzo miłe.

Pojawiły się też pytania

o to jak dostałam się do programu, dlaczego ja, co trzeba zrobić, aby móc się wypowiedzieć w TV. Pragnę odpowiedzieć: Nic nie zrobiłam oprócz posiadania PRowców, którzy polecili mnie do wypowiedzi na temat zarządzania budżetem. Z drugiej strony – przez wiele lat konsekwentnie budowałam swoją markę osobistą jak i firmową. Dziś, jak widać, zasłużyłam na to, aby być docenioną, zauważoną i zapraszaną do wielu eksperckich programów. Prowadzenie firmy rodzinnej, produkcyjnej w branży motoryzacyjnej jest wyzwaniem dla kobiety, która nie jest inżynierem.

Złośliwi twierdzą,

że zapewne komuś zapłaciłam, aby wejść do TV, pisać artykuły eksperckie z zakresu przywództwa, HRu, itp. do różnych gazet czy magazynów. Że musiałam też opłacić wiele rozgłośni radiowych, by pojawić się w tylu rozmowach. A na koniec, że jestem polityczną żmiją, która zakręciła się wokół „władzy” i trafiła do Rady ds. Przedsiębiorczości przy Prezydencie RP. Kiedyś się tłumaczyłam z osiągnięć. Czułam się nieswojo, że pojawiają się takie zarzuty. Dziś przyzwyczaiłam się do tego, że wielu z nas nie rozumie jeszcze słowa akceptacja, a co dopiero miałoby się tak zachowywać. Jesteśmy przepełnieni egocentryzmem, frustracją z powodu braku osiągnięć własnych. Kochamy gdy innym się nie udaje. Wtedy życie jest sprawiedliwe. Kiedy coś nam się nie udaje złorzeczymy na tych, którzy są temu winni. Kiedy nam się udaje, to wtedy nie mamy czasu na marudzenie, nienawiść i pretensje do świata, że tak dobrze bam idzie. Tacy my. Pocieszające jest to, w całym tym dramacie, że nie tylko my tak mamy.

Tolerancja to kolejna cecha,

której nie znamy jako społeczeństwo. Przeciwieństwem jej niestety nie jest tylko nietolerancja, ale nienawiść. Kto inny, temu łeb ukręcić, bo złodziej, alkoholik, krętacz i prywaciarz. To też ciekawe, że ten kto prowadzi własną firmę nadal uważany jest często za złodzieja i prywaciarza. Nie przedsiębiorcę, który daje prace innym, rozwija lokalną przedsiębiorczość.

Nauczyłam się z tym żyć.

Oczywiście, że powyżej generalizowałam. Że nie wszyscy tacy są. Ze znajdują się jednostki, które są dumne z osiągnięć innych. Nazwiska: Eris, Grycan, Inglot i wiele innych, to duma narodowa. To osiągnięcia na skalę światową. To rodzinne firmy, takie jak moja, których historia zaczyna się mało spektakularnie. A dziś to potęga. Nie poddali się, a jestem przekonana, że musieli stawić czoła wielu sceptykom.

I dzisiaj chcę Wam powiedzieć:

bądźcie dumni z rodaków. Nauczcie się cenić to, co inni uważają za ogromne osiągnięcia. Docencie fakt, że Polacy są przedsiębiorczy i wcale nie oznacza to, że kradną, kręcą i oszukują. Wielokrotnie harują 24 h/dobę. Ja tak pracowałam wiele lat. Dziś mam bardzo dobry zespół i mogę pozwolić sobie na dzielenie się wiedzą i doświadczeniem na konferencjach, panelach dyskusyjnych, czy nagrywając kurs online dla osób, które chcą być przywódcami, liderami, menedżerami. Dziś mogę pisać książkę, która zbiera 20 lat moich biznesowych doświadczeń w zgrabną całość i pokazuje, że można.

Bo można kochani! Można osiągać sukces i otwarcie i dumnie o tym pisać. Jestem dumna z tego co osiągnęłam. Jestem dumna, że mam taki zespół, z którym współpracuję. Jestem dumna z mojej rodziny, która mnie wspiera. Dumna z przyjaciół, którzy nieustannie są ze mną od wielu lat. Od czasów, gdy jeszcze nikt o mnie nie słyszał.

Cóż, ja po prostu jestem szczęściarą!

Małgorzata Bieniaszewska

Oda do Zarządu

Bez kategorii

Drogi Zarządzie,

Wszyscy mówią o motywowaniu pracowników. O sile dobrego feedbacku. Mówią o tym, że aby pracownik dobrze wykonywał swoją pracę to trzeba go doceniać. Nikt natomiast nie mówi o tym, że lider również potrzebuje zauważenia, pochwały. Dlatego, działając w myśl zasady „doceniaj na forum”, uznałam, że napiszę otwarcie co wydarzyło się w ostatnich miesiącach w naszej firmie. Napiszę prawdę o Was. I niech gadają ci złośliwi, że Zarządu się nie docenia, bo to PRZEŁOŻENI. Mam inne zdanie! Dlatego zacznę od:

DZIĘKUJĘ.

Dziękuję za to, że staliście twardo na ziemi, gdy zaczął się i trwał największy kryzys świata. Że podejmowaliście decyzje, analizując wspólnie i na bieżąco każde zagrożenie.

Agnieszko, Pani Prezes,

Tobie szczególnie za to, że wielokrotnie mnie uspokajałaś, pocieszałaś, sprowadzałaś na ziemię, gdy zaczynałam się emocjonować. Za to, że trzymałaś mnie silną ręką tłumacząc, iż  panika, nic nie da. Wiem, że emocje i Tobie nie są obce, ale potrafisz nad nimi zapanować. Dziękuję też za wielogodzinne babskie rozmowy, gdy mogłam się wypłakać, podzielić swoimi lękami i obawami.

Pawle, Panie Prezesie,

Tobie dziękuję za to, że podjąłeś rękawicę! Że nie zrezygnowałeś z funkcji członka zarządu, choć tak byłoby najłatwiej. Wszedłeś do zarządu w lutym bez doświadczenia w pełnieniu takiej funkcji. A w marcu zaczęło się piekło na ziemi i walka o przetrwanie. Ani razu nie powiedziałeś, że masz dość, że rezygnujesz, bo sytuacja jest zbyt trudna. Miałeś do tego pełne prawo. Zrozumiałabym. Nawet ja, będąc na Twoim miejscu, bym to rozważała! Ale Ty zaufałeś. Odpowiedzialność ogromna, sytuacja dramatyczna. Zostałeś i działałeś bardzo przemyślanie, racjonalnie, z dużą odwagą i pomysłowością. Jakby to nie był Twój pierwszy poważny kryzys na tym stanowisku.

BARDZO DOCENIAM Was za to, że stworzyliście zespół. Czułam, że razem pokonamy wszystko.

Aga, doceniam

Twoje niesamowicie skrupulatne i analityczne podejście do pozyskiwania finansowania. Jestem przekonana, że gdyby nie Ty, to wiele wniosków z pakietu tarczy antykryzysowej nie byłoby zaakceptowanych. Dzięki Tobie uzyskaliśmy finansowe wsparcie. Doceniam, ze przeanalizowałaś każdy jeden punkt umowy czy regulaminu, który mieliście podpisać, wyłapując tysiące niezgodności, pytań, wątpliwości. Dziękuję, że mimo nerwów i stresu osiągnęłaś każdy założony cel z tamtego okresu!

Paweł, doceniam

Twoją organizację firmy na miejscu tak, że o nic nie musiałam się martwić. Produkcja szła mimo niepewności i wdrażanych zasad bezpieczeństwa. Że nie było ani jednej reklamacji w tamtym okresie! Że każdy wiedział co ma robić, choć w większości pracowaliśmy w trybie zdalnym. Ze spotkania zdalne prowadziłeś tak jak stacjonarne narady. Że przygotowałeś tablicę sprintów i nadzorowałeś realizację zadań. A ponad wszystko doceniam Cię za niesamowity plik analiz finansowych, którego może nam zazdrościć niejedna firma! Czapki z głów za Twój pomysł, upór i czas, w którym to wykonałeś. Za godziny dyskusji z Panem Arkiem dotyczące kosztów, po których rzeczy wcześniej niemożliwe do prognozowania, stały się błahostką analityczną.

JESTEM WDZIĘCZNA

że stanęliście na wysokości zadania! Że zdaliście prezesowski test zarządzania na medal! Że mogłam i mogę na Was liczyć. Że jesteście odpowiedzialnymi członkami zarządu, którzy są otwarci na inne poglądy i gotowi do dyskutowania każdej spornej kwestii. Że chcecie rozmawiać i potraficie rozwiązywać wspólnie problemy i pokonywać wyzwania. Że mimo tego, iż każdy z nas miał wielokrotnie dość na przestrzeni ostatnich miesięcy, to żadne z Was nie przerzucało swoich emocji na dużej niż chwilę. Że nie staliśmy się grupą zgorzkniałych i narzekających zarządców. Byliśmy ekipą, z której można było brać przykład!

DZIĘKUJĘ, BARDZO DOCENIAM, JESTEM WDZIĘCZNA za Was.

Jestem z Was bardzo dumna! Wiele się od Was nauczyłam przez ten czas. I cieszę się, że mogę opierać się na Waszej pomysłowości, doświadczeniu, analizach.

Małgorzata Bieniaszewska

Pozwól swoim współpracownikom być sobą

Bez kategorii

Niedawno przeprowadziliśmy ankietę

badania satysfakcji pracowników. Jedni lubią je wypełniać, inni nie. Ankieta jak to ankieta – pytań zwykle jest sporo i trzeba poświęcić trochę czasu na odpowiedzi. Ja osobiście lubię ankiety, bo dzięki temu wiem, co jeszcze można poprawić. To także okazja do rozmów z menedżerami, by zgłębić temat i odkryć w czym jest problem.    

To właśnie te rozmowy zatrzymują nas na pewien moment

i to w nich upatruję wyjaśnienia/rozwiązania wielu wyzwań w komunikacji międzyludzkiej. To również z nich dowiaduje się co mogłabym osobiście zrobić lepiej, a co wymaga poprawy w firmie. Są również ważne dla mnie z innego powodu, bo pozwalają obserwować tendencje w nastrojach pracowników. Czyli na przestrzeni lat możemy stworzyć wykres opisujący, jak wygląda zadowolenie pracownika dziś, a jakie było pół roku temu, rok temu itd.

Bardzo ważna przy badaniu jest szczerość i otwartość rozmówcy.

To jest podejście którego bardzo oczekuję. Ale aby je otrzymać, należy doceniać i angażować ludzi w otwarte, codzienne rozmowy. Pracownik powinien czuć, że mówiąc otwarcie co myśli nie narazi się na negatywne konsekwencje swojej wypowiedzi ze strony lidera. To swego rodzaju kultura organizacji, która jest otwarta i tolerancyjna na popełnianie błędów jak również na konstruktywną krytykę. Ta powinna mieć dwie strony – nie tylko w stosunku do pracownika, ale również pracodawcy i przełożonego.

Kiedyś panowała w mojej firmie opinia,

że nie warto zaznaczyć w ankiecie odpowiedzi ukazujących niezadowolenie pracownika, ponieważ może to spowodować wezwanie na dywanik do przełożonego. Dziś, wydaje się, że mój zespół przekonuje się, że negatywne odpowiedzi nie niosą negatywnych konsekwencji. To moment, w którym uwalnia się kreatywność. Bo ludzie przestają się bać popełniania błędów.

To bardzo ważny aspekt kultury każdej organizacji. Nie bać się błędów, wyciągać lekcje i walczyć o nowe, lepsze rozwiązania. Tylko dzięki takim działaniom firma i jej zespół się rozwija. Gdy ludzie czują, że mogą próbować. Mogą być sobą. Mogą wypowiadać się otwarcie na różne tematy. To ich motywuje, rozwija, powoduje, że są zaangażowani.

Jeśli chcesz poczytać więcej o tym jak motywować swój zespół nie mając na to budżetu, zapraszam do pobrania e-booka „Jak motywować, by nie zbankrutować”. Podałam tam 7 sposobów zaangażowania pracownika bez zwiększania kosztów osobowych. Opisałam rodzaje motywacji i rekomendacje oparte na moim doświadczeniu. Miłej lektury!

Małgorzata Bieniaszewska