Bądź skromny i niewidzialny.

Bez kategorii

Jak ciebie wychowano?! Nikt ci nie powiedział, że człowiek musi być skromny i nie wychylać się przed szereg?! Że ten twój szpan i pewność siebie na pokaz są nie do zniesienia!!!

– Yyyy nie. Tata zawsze mi mówił, że ten, który jest cichy i uległy, niczego w życiu nie osiągnie. Nie zdoła przebić się przez tłum. Mówił też, że konformizm to cecha słabych i tych, którzy boją się mieć własne zdanie.

I tak mi zostało do dziś.

Kulturowo jesteśmy uwarunkowani w ten sposób, że kobieta powinna stać za swoim mężem, wspierać go, dbać o rodzinę i ognisko domowe. A ja wyrwałam się przed szereg i „bryluję na salonach” (jak to mówią złośliwi). Mało tego, że prowadzę firmę w branży, która jest typowo męska, to jeszcze odnosimy sukcesy. Ale za mało mi było! Uznałam, że mogę zbudować własną markę osobistą i dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi. Motywować kobiety do tego, aby się odważyły, aby uwierzyły, że mogą. Pokazywać prezesom, że wszystkie blokady są w naszych głowach. Że strach jest naturalną reakcją na trudne sytuacje, wyzwania czy decyzje. Ale można go pokonać, przepracować i zwyciężyć. Tego właśnie uczę innych. Takie doświadczenie im przekazuję.

Jestem ekstrawertyczką,

więc ludziom się wydaje, że kocham być widzialna. Na pierwszych stronach gazet, na piedestale, głośno wykrzykując swoje zasługi. A przecież w życiu chodzi o to, żeby być skromnym, mówili. Nie wychylać się z własnymi opiniami, bo po co szczuć innych sobą. Nie mówić, że się nie zgadzasz z tym czy tamtym, bo można innych obrazić. Stać w kącie i dać mówić innym potakując głową nawet wtedy, gdy masz inne zdanie. Taki szef to skarb! Pracownik może rozwinąć skrzydła, wyrazić własne zdanie, a nawet pouczyć szefa i zwrócić mu uwagę, gdy ten zdobędzie się na odwagę i wreszcie coś wydusi pod nosem.

Poważnie?

Na tym polega rola lidera, aby zamiast pociągnąć ludzi za swoimi wizjami, czekać aż oni je zdobędą i wyrażą? Gdy wchodziłam w życie zawodowe, to miałam tysiące kompleksów związanych z brakiem kompetencji inżyniera. Wtedy było oczywistym, że szef zarządzający firmą produkcyjną, w której tworzone są patenty wyrobów, a następnie produkowane, musi być inżynierem. No bo jak ma zarządzać inżynierami sam nim nie będąc? Żyłam w ciągłym przerażeniu, że nigdy nie dorównam współpracownikom. Że zagną mnie swoją wiedzą w każdym momencie. A ja, kobietka, słaba i głupiutka, nie będę w stanie się obronić. Najpierw byłam zatem cicha. Później byłam tyranem. A dziś jestem sobą. Czasami siedzę cicho. Choć wciąż dużo mnie to kosztuje. 😊 Ja kocham gadać! Czasami wyrażam swoje zdanie na tyle zdecydowanie, że zabieram odwagę innym do mówienia. A czasami wymieniam poglądy, prowadzę dialog i staram się dostosować do mojego rozmówcy, tak, aby czuł się swobodnie w dyskusji. Dla tych, którzy chcą jestem mentorem. Ale to ci odważni, którzy nie boją się mieć własnego zdania. Ci, którzy zrozumieli, że takich poszukuję w zespole. To oni napędzają mnie do zmiany i dalszego rozwoju. Nie pozwalają rozkwitać mojemu ekstrawertyzmowi na tyle, aby przysłonić ich. To też ci, z którymi uwielbiam wymieniać zdanie, bo pokazują mi zjawisko, problem, rozwiązanie z innej perspektywy.

Ostatnio taki jeden właśnie się ujawnił.

Nowy, tak go nazwę na potrzeby tej wypowiedzi, w gąszczu cichych osób, w trakcie mojego długiego rozemocjonowanego monologu, odezwał się. Tak! Odezwał się i od razu zdobył mój szacunek. Inni milczeli, a on wpakował swoje pięć mądrych groszy w wypowiedź, nadając sytuacji nowego spojrzenia. Zdobył moje uznanie. I tak naprawdę nieważne czy jego wypowiedź byłaby sensowna, w tym przypadku była. Ale o to, że miał odwagę dyskutować, wymienić zdania i podpowiedzieć rozwiązanie. Takiego podejścia oczekuję!!! Tego chcę!!! I to dzięki takim ludziom czuję, że mamy szansę się rozwijać, bo oni zakwestionują status quo. Będą podważać moje zdanie, ale nie głupio i na opak, dla zasady. Tylko konkretnie, podając argumenty i  wychodząc przed szereg.

Dlatego moja rekomendacja brzmi,

abyś nie był skromny i niewidzialny. Wtedy cię zmiażdżą ci, którzy czasami nie mają nic do powiedzenia, ale biją pianę o nic. Bądź sobą. Jeśli jesteś cichy i spokojny, to się nie napinaj próbując wystąpić na forum z odkrywczym stwierdzeniem. Odezwiesz się, gdy będziesz na to gotowy. Jednak ważne jest to, abyś pamiętał, że skromność to nie zawsze cnota. A bycie niewidzialnym w zespole może powodować pominięcie twoich cennych spostrzeżeń. Nie służy zatem ani tobie, ani zespołowi. Ty się niejednokrotnie dusisz, a zespół biegnie dalej zostawiając ciebie samotnego w tyle. Życie to ciągłe wyzwania, którym trzeba stawić czoła. Każdy robi tak jak uważa za słuszne. Jednak, drogi liderze, to ty decydujesz czy chcesz być niewidzialnym czy przywódcą. To ty wyznaczasz kierunki bądź skromnie i cicho podążasz za tłumem. I nie. Nie chodzi o to, aby zawsze być w pierwszym rzędzie i głośno wykrzykiwać swoje zdanie. Jednak o to, aby zachowując siebie, mieć odwagę do nieskromności, zauważenia i docenienie własnych i zespołu osiągnięć.

Ja jestem bardzo dumna, bo odwaliłam kawał dobrej roboty wraz z zespołem w życiu! Dlatego właśnie głośno o tym mówię. Może innych, dzięki temu, zmobilizuję do działania? Zobaczymy…

Małgorzata Bieniaszewska

Wypaliłam się.

Bez kategorii

Odpoczęłam.

Niesamowicie odpoczęłam i nabrałam siły do dalszych działań. Przez kilka miesięcy podróżowałam, czytałam książki i skupiłam się bardziej na sobie niż na pracy zawodowej. Dlaczego? Bo czułam, że się wypaliłam. Wyczerpanie emocjonalne, cynizm, frustracja – takie odczucia towarzyszyły mi przez ostatni czas. Bałam się, że już nie wrócę na dobre tory działania. Ludzie doprowadzali mnie do wściekłości, zniechęcenia, a później już do rozpaczy. Współpracownicy budzili we mnie głównie złość. Miałam poczucie, że nic się nie zmienia. Że stoimy w miejscu i czekamy, nie wiem na co. Jednak zmieniło się! Wreszcie się zmieniło. Choć nie zawsze jest cudownie, ale jest znacznie lepiej. Znowu mi się chce i widzę sens działania!

Ostatnie półtora roku

odbiło się ogromnym piętnem na moim samopoczuciu. Brak urlopu, wyjazdów zagranicznych, chwil odpoczynku i lenistwa spowodowały rozdrażnienie. Niemożność odwiedzania klientów, spotykania się ze znajomymi zablokowały moją motywację. To zjawisko narastało każdego dnia przygniatane niepowodzeniami w pracy. Obserwowałam współpracowników i wydawało mi się, że już nic dobrego z nas nie będzie. Moje obawy skupiały się wokół kilku kwestii:

Jako dobry lider

szukałam motywacji do napędzenia do pracy mojego zespołu. Siedziałam godzinami z zarządem i rozważałam, co jeszcze możemy wymyślić, aby im się chciało chcieć. Premia regulaminowa. Dodatkowa opieka medyczna. Rozmowy, w których przedstawiałam swoje wizje. Podwyżki. Miałam wrażenie, że cokolwiek nie robię i tak nie przynosi to efektu na wszystkich. Zapomniałam o jednym. Najważniejszym, które bardzo dosadnie określiła Oprah Winfrey:

„Twoim dziedzictwem jest każde życie, na które miałeś wpływ. Lubimy myśleć, że to te wspaniałe, filantropijne momenty są tymi, które odciskają swoje piętno albo w widoczny sposób zmieniają świat, ale tak naprawdę chodzi o to, co robisz każdego dnia. O to, jak swoim życiem rozświetlasz życie innych”.

Zapomniałam,

że nie jestem w stanie rozświetlać każdego dnia zespołowi, gdy czuję, że sama nie mam na nic wpływu. Życie toczyło się swoim szybkim rytmem. Ja walczyłam, abyśmy utrzymali się na powierzchni, ale ta walka była skupiona na przetrwaniu. Aż wreszcie stała się celem samym w sobie, który spowodował pominięcie pozostałych celów. Powiecie, zdarza się. Tak. Jasne. Jednak u mnie trwało to za długo.

Teraz już wiem, że ważne jest, aby lider miał poczucie sensu. Ja dopracowałam się wyuczonej bezradności. Czyli uznałam, że na nic nie mam wpływu, więc nie będę walczyć. Życie płynie obok, a ja się jemu przyglądam. Nawet nie bacznie. Tak po prostu. Obserwuję, co się dzieje i nie reaguję. Chciałam przeczekać, aż stanie się lepiej. W efekcie doprowadziłam do momentu, w którym zespół również zaczął działać według mojego schematu. Coś robimy, ale nie dajemy z siebie wszystkiego, skoro sam lider nie sprawia takiego wrażenia.

Unikałam spotkań.

Krytykowałam wiele działań, które uważałam, że zrobiłabym lepiej … gdyby tylko mi się chciało. A, że się nie chciało, to już nie była moja wina. Tak myślałam. Nie chciałam brać odpowiedzialności za swoje działania. Gdy nie wychodziło, to w większości przypadków uważałam, że winę ponosi ktoś inny nie ja. Dlaczego? Bo przecież nie wtrącam się do działania innych, więc jak się im nie udaje, to ich wina.

Czasami próbowałam pomóc, ale wtedy nie radziłam sobie z postawą niektórych pracowników. Tych, którym się nie chciało. Frustracja narastała we mnie. U nich też nic dobrego z tego nie wynikało.

Frustrowało mnie to, że z wieloma członkami zespołu nie mogłam prowadzić dialogu. Dlaczego? Bo gdy pytałam, odbierali to jako podważanie ich zdania. Zaczynali się bronić. To znowu mnie irytowało. Doszłam do wniosku, że bycie liderem jest do niczego. Nie masz prawa pytać, oczekiwać, wymagać, monitorować, bo na końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna, że jesteś złym liderem. To przygniatało jeszcze bardziej. Demotywowało mnie tak, że wreszcie jedynym rozwiązaniem było odpocząć. Nie na weekend, kilka dni, ale na dłużej.

Większość wakacji spędziłam w rozjazdach.

Dobrze mi było z tym. Jeszcze jeden przede mną. Nabrałam dystansu. Zauważyłam wiele przyczyn problemów. Zaplanowałam kilka decyzji, ale chciałam jeszcze wyczekać, aby się z nimi oswoić, przeanalizować ponownie. Okazało się, że życie rozwiązało również te wątpliwości we mnie. Zabrało ze mnie stres i spowodowało, że obie strony są zadowolone.

Teraz stoję pewnie. Jestem spokojniejsza. Wreszcie mi się chce! Znowu zaczęłam planować działania, mieć wizje, cele, wyzwania, które chcę podejmować. Znowu czuję, że mogę i potrafię! Mam określone kolejne kroki i wiem, że ich dokonam.

Z tych zdarzeń wyciągam lekcje.

Bardzo ważny jest balans między życiem zawodowym a osobistym. Okazuje się, że nawet szef, który walczy o swoją własną firmę, potrzebuje od niej odpocząć z korzyścią dla siebie, ale również dla zespołu. Nie ma sensu walczyć z każdym dniem, gdy czujesz, że opadasz z sił. Zamiast się dołować i dochodzić do kolejnej ściany, przez którą nie możesz przeskoczyć, złap dystans. Oderwij się od tego, co przygnębia i frustruje. A dopiero później zacznij myśleć. Wtedy już nie czekaj na motywację, tylko działaj! A ona przyjdzie w tego konsekwencji.

Małgorzata Bieniaszewska