Wróć do artykułów

Podsumowań czas

Bez kategorii

Ten rok był dziwny. Trudny i pełen wyzwań. Zakładałam do końca lutego, że będzie rozwojowy. Miały wzrosnąć zamówienia i sprzedaż przy racjonalizacji kosztów. Nie stało się tak. Przyszedł COVID-19 i pokrzyżował plany wszystkich. W maju myślałam, że to już koniec. Świat się zatrzymał. Produkcja szła na pół gwizdka. I nic nie wskazywało na to, że będzie lepiej. Wszyscy żyliśmy w niepewności i dużym stresie. W lipcu przyszło apogeum i świadomość, że niby trwamy, ale jak długo? Nikt nie wiedział.

Z perspektywy czasu

dostrzegłam niesamowite zjawisko w mojej firmie. Zespołowość, poczucie wspólnoty i jednego celu – przetrwania. Nas wszystkich i firmy. Były jednostki, które nie utożsamiły się z firmą. Owszem. Ale na tyle osób zatrudnionych obecnych, lecz niezaangażowanych ponad normalność, była tylko garstka. Pozostali walczyli do upadłego.

Czego dowiedziałam się w tym pandemicznym roku?

Po pierwsze,

że nie jestem sama. Doświadczyłam pomocy wielu i wsparcia, którego się nie spodziewałam. Rola bliskich była tu nieoceniona. Jednak byłam zadziwiona, że mogę liczyć na tych, którzy wcale nie musieli. Wiele firm, naszych klientów, wspierało nas i kierowało zamówienia, gdy tylko była taka możliwość. Zrezygnowali z drugiego zagranicznego dostawcy, aby składać zamówienia u nas, w rodzimym biznesie. To był patriotyzm gospodarczy na miarę Niemiec. U nich zjawisko to występuje od lat i są przykładem dla reszty świata, jak się powinno działać na rzecz rozwoju gospodarki ojczyzny. Nie tylko ludzie się jednoczyli w pomocy indywidualnej, biznes też. To było zadziwiające, wzruszające, nietypowe z perspektywy wcześniejszych doświadczeń.

Po drugie,

że jestem liderem zespołu. Nie mam grupy ludzi, gdzie każdy ciągnie w swoją indywidualną stronę. Mam zespół. Grający do jednej bramki, skoncentrowany na jednym, wspólnym celu. Utożsamiający się z firmą. Wiem, że obniżka wynagrodzeń celem skorzystania z tarczy antykryzysowej byłą ogromnym wyzwaniem dla wielu. Niektórzy spłacają kredyty, mają inne duże zobowiązania, więc spadek przychodów o 20% był ogromnym utrudnieniem. Niektórym pociekły łzy ze strachu, wzruszenia, przerażenia. Ja też się rozkleiłam. Dlaczego? Bo dotknęło mnie to, jaka jest postawa mojego zespołu. Nikt nie marudził, nie skarżył się, nie prosił, aby go pominąć w tej fali obniżek. Nikt! Każdy zrozumiał o co walczymy. Każdy wiedział, że nie jest to gra celem oszczędności tylko walka o przetrwanie. A wiem, że nie dla wszystkich w innych firmach było takie zachowanie oczywiste.

Utwierdziłam się

też w przekonaniu, że zarządzanie firmą to gra zespołowa. Przy założeniu, że masz dobrych zarządców. W trakcie pandemii, a szczególnie na jej początku, nie był to czas na przywództwo oparte na liberalnym podejściu. Byliśmy jak kapitan na statku. Dowodziliśmy! Dodatkowym wyzwaniem było to, że nowy członek zarządu wszedł do niego w lutym tego roku bez wcześniejszego doświadczenia w pełnieniu funkcji prezesa. Rzeczywistość zweryfikowała nasze charaktery i ich odporność. Sprawdziliśmy się jako zespół. Podział ról wyszedł naturalnie. Decyzyjność czasami w trzyosobowym składzie, bo ze mną w funkcji doradcy zarządu, również zdała egzamin. Czułam się pewnie już po pierwszych działaniach i decyzjach Agnieszki i Pawła. Stresowałam się, ale nie tak jak w kryzysie z 2008 roku, gdzie prezesem był ktoś inny. Wtedy nie czułam spokoju. Nie czułam, że mu ufam. W tym roku mój poziom zaufania do zarządu był niesamowicie wysoki. Dla mnie to było odkrycie na miarę wszech czasów. Nigdy wcześniej nie delegowałam zadań z takim spokojem. Monitorowałam i monitoruję do dziś, ale z dużym spokojem o wyniki.

Wiele doświadczeń tego roku było ciężkich.

Wiele nauczyłam się o sobie i moich współpracownikach. Nie zdałam wszystkich testów, którym życie mnie poddało. Ale nie jest to powód do rozpaczy tylko informacja gdzie mam jeszcze sporą pracę do wykonania. Nikt nie zabierze mi doświadczeń i wniosków wyciągniętych w tym roku. Ale co najważniejsze. Nikt nie zabierze mi przepełniającej mnie dumy z postawy mojego Zespołu i Zarządu. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć:

Dziękuję. Jestem dumna, ze mogę z Wami współpracować!

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów