Wróć do artykułów

My liderzy rozstajemy się z klasą

Lider od kuchni

Lider rozstaje się z klasą

Jak lider się rozstaje to kulturalnie i z klasą. Pamiętaj, nie daj się ponieść emocjom.

– Mów do mnie jeszcze, a ja za chwilę rozszarpię cię na kawałki! – pomyślałam, a w oczach pojawiła się wściekłość. Dlaczego? Bo jak tu rozstać się z klasą, gdy wiesz, że chwilę po zakończeniu rozmowy ten ktoś wyjdzie, zamknie drzwi i zacznie pluć w twoją stronę?

            Tak długo jak masz przewagę będąc pracodawcą, szefem, liderem, możesz jeszcze zrobić ruch, który pozwoli na uczciwą „zapłatę” już-prawie-zwolnionemu pracownikowi. No to korzystaj do jasnej cholery! Wal po oczach! Mów jakim kretynem jest! Ile to się namęczyłaś w tej współpracy! Ile Ciebie to kosztowało! Że były to pieniądze wyrzucone w błoto! A jego wynagrodzenie po stokroć za wysokie! A na koniec pożegnaj czule wystawiając wypowiedzenie i z dziką satysfakcją wręczając rozmówcy.

Nie zapomnij złożyć też życzeń powodzenia w szukaniu nowej pracy. A gdy kolejni potencjalni pracodawcy będą dzwonić do Ciebie z pytaniem o opinię na temat byłego pracownika, Ty wylejesz jad, podkreślając jak szczęśliwy jesteś, że się kretyna pozbyłeś. Po co sobie żałować?! W końcu raz się żyje, a ten to wyjątkowo napsuł Ci życia, pracując w tej samej firmie!

Oburzające, niemoralne, przerażające, dojmujące, głupie, nieodpowiednie, bezczelne, a nawet chamskie…

to tylko niektóre określenia przemądrzałych HRówek, które przeczytały powyższy przykład. Jasne, przecież tak żaden lider by się nie zachował. A gdzieżby tam!

My liderzy jesteśmy przecież zawsze opanowani i wychowani.

Zachowujemy się stosownie do sytuacji. Kiedy rozstajemy się z pracownikiem, to informujemy go na kilka miesięcy przed o tym, że zamierzamy go zwolnić. Mówimy o tym, żeby zaczął szukać pracy i dał znać, kiedy będzie gotowy na odejście. Równocześnie prosimy o to, aby dał nam czas na znalezienie kogoś na jego miejsce. Nie szukamy za pośrednictwem ukrytych rekrutacji, head hunterów itp. Dajemy ogłoszenie otwarcie definiując wszelkie dane i ze spokojem czekamy na kandydatów. W tym czasie planowany do zwolnienia pracownik wykonuje należycie swoją pracę, dziękując nam za to, że daliśmy mu czas na przygotowanie się do odejścia. Nie bierze L4, nie obija się w pracy, nie wykonuje obowiązków na pół gwizdka. Po prostu jest wydajny i dyspozycyjny w pełnym zakresie. Ładnie brzmi? Marzenie ściętej głowy.

My liderzy nie odczuwamy stresu przy zwalnianiu.

Nic a nic nas to nie kosztuje. Człowiek przygotowuje się do rozmowy pożegnalnej w ciszy i skupieniu. A w sumie to się nawet nie przygotowuje, bo nie ma potrzeby. W końcu to codzienność, do której przyzwyczaił się każdy z nas. Zaczynasz od:

Pani Zdzisiu/Haniu/Zosiu, chciałem powiedzieć, że to koniec naszej współpracy, wspólnej męczarni, gdyż Pani praca była do niczego. Nie nadaje się Pani na to stanowisko. Przecież Pani o tym wie. Mam definiować Pani wady? Czy sama się Pani domyśla? No, zero zaangażowania, nierealizowanie poleceń służbowych. Jak choćby ostatnie, gdzie prosiłem o zrobienie tabelki w trybie pilnym , a Pani się guzdrała przez dobre pół godziny. Nie będę oszukiwał, jest Pani zbędnym ogniwem tej organizacji. Radziłbym wziąć po prostu wypowiedzenie, jeśli Pani nie chce, abym zwolnił dyscyplinarnie. Pani wie, że jak chcę to powód znajdę, prawda?

Po zakończonej rozmowie lider wstaje i zdecydowanym ruchem ręki wskazując w kierunku drzwi, żegna pracownicę czule. Pilnuje uśmiechu na twarzy, aby był stonowany i lekki bez zbędnych emocji. Niech wie cholera, że to rozstanie było łatwe!

My liderzy podejmujemy decyzje o rozstaniu w oparciu o fakty, a nie emocje.

Pamiętam jedno pożegnanie, gdy podjęłam decyzję o zwolnieniu pracownika. No nie nadawał się, choć był to bardzo miły chłopak. Najgorsze było to, że na sam mój widok się stresował. Co rozmowa, to efekt był piorunujący. Mówił takie głupoty, że nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Nie osiągał celów. Nie brał odpowiedzialności. Nie miał inicjatywy. Wszystko na nie. Podjęłam decyzję o zwolnieniu. Dalsza współpraca naprawdę nie miała sensu.

Przyszedł do mnie do biura, a ja zaczęłam od tego, że rozmowa będzie trudna. Później przedstawiłam cel spotkania, argumenty i fakty przemawiające za podjętą decyzją, a następnie wręczyłam wypowiedzenie. Nie czułam się komfortowo, bo to dobry człowiek, ale niestety nieodpowiedni na to stanowisko. Po zakończonej rozmowie, gdy wyszedł z mojego biura, siedziałam w osłupieniu i przygnębieniu. Miałam wyrzuty sumienia, bo w ostatnich zdaniach powiedział, że nie wie jak sobie teraz

poradzi. Wziął kredyt na dom, podjął decyzję o weselu. Planował założyć rodzinę.Praca dawała mu możliwość spełnienia tych postanowień. Tracąc ją jego życie mocno się komplikowało.

            Jako lider, który wie, że życie zawodowe to nie emocje tylko fakty, następnego dnia poszłam do niego i cofnęłam wypowiedzenie. Powiedziałam, że daję mu kolejną szansę. Proszę o poprawę. Spodziewam się efektów. I już. Człowiek był szczęśliwy, a ja razem z nim. Po trzech miesiącach spotkaliśmy się w identycznej sytuacji, bogatsi o kolejne doświadczenia i niespełnione obietnice. Tym razem wręczenie wypowiedzenia było trudniejsze. Czułam rozczarowanie i złość. Dostał szansę i z niej nie skorzystał! On również nie był zadowolony. Starał się przez ostatni okres, a ja nie doceniłam.

Tak zakończyła się moja historia o decyzjach podejmowanych bez emocji. Lekcja na przyszłość, którą wyniosłam, to:

Zastanów się, przemyśl dokładnie swoje decyzje, aby być pewnym.

 My liderzy zawsze mamy na uwadze dobro pracownika.

Dlatego też poczucie odpowiedzialności rozrywa nam serce, gdy przychodzi do zwolnienia. Nie, żebyśmy rozważali co zrobi, gdy go zwolnimy. My się obawiamy czego nie zrobi!

Jedna z rozmów exit interview była co najmniej kuriozalna.

– Co możemy zrobić lepiej zatrudniając kolejnego pracownika?

– Proszę go poinformować, że tu się k%$# ^! wyzyskuje ludzi!

– Co Pan ma na myśli?

– Myślałem, że przychodzę do normalnej firmy, gdzie jest szacunek do człowieka. A efekt jest taki, że zwalniacie mnie za to, że raz w pracy wypiłem! I gdzie szacunek do cholery???!!!

            Jak zapytano mnie dlaczego nie dałam drugiej szansy, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie mam sumienia patrzeć, gdy kolejnym razem tenże pracownik ulega wypadkowi w mojej firmie. Ale też jestem przekonana, że każdy ponosi konsekwencje własnych czynów. Przykrość polegała na tym, że to był naprawdę dobry fachowiec.

My liderzy nie żywimy urazy, gdy ktoś miesza nas z błotem chwilę po zwolnieniu.

Zwykle oczekujemy, że każdy pracownik, jeśli się z nim kulturalnie rozstaniesz, jest wdzięczny i zachowuje klasę.

– Gosia, ja sobie poradzę. To bardzo dobra decyzja. Ja również uważam, że już czas się rozstać. Z klasą… Ale wiesz, nikt nigdy wcześniej mnie tak nie potraktował…

I otwiera się puszka Pandory. Chwilę później, tego samego dnia wieczorem, dochodzą już informacje, że szanownemu pracownikowi się ulewa. Że z klasy zostało nic. Wszyscy wokół winni tylko nie on. Niesprawiedliwie potraktowany, mimo tego, że sam też chciał odejść i kilka godzin wcześniej dziękował za podjętą decyzję zgadzając się z nią w 100%. A żeby było ciekawiej, to pracę miał nagraną już znacznie wcześniej, a decyzję podjętą od kilku miesięcy.

     To nic! Jak żegnają, to warto zaznaczyć wszystkim współpracownikom, że to nie on był zwolniony tylko sam odszedł z tego domu wariatów! Gdzie wyzysk ludzi, oddane serce, pozostawieni zaufani współpracownicy, którym chwilę wcześniej obrabiał cztery litery, wyrwane płuca, a wszystko dla dobra firmy.

A Ty siedzisz liderze w osłupieniu i zastanawiasz się czyś Ty zwariował? Czy z tym drugim jest coś nie w porządku? Wzbiera w Tobie złość, chęć zemsty. A na koniec, masz przy sobie dobrych doradców którzy mówią: zostaw. Nie jest tego wart.

 Tak wygląda codzienność lidera przy rozstaniu.

Jesteśmy opanowani, otwarci na krytykę, chętni do wymiany zdań. Cenimy sobie spokój i opanowanie. Opieramy się na faktach, nie podejmujemy decyzji pochopnie. Nie stresuje nas rozmowa, bo mamy ich tysiące za sobą. Nie żałujemy podjętych decyzji, bo nie jesteśmy emocjonalnymi ludźmi. Doceniamy klasę zarówno swoją jak i rozmówcy, gdy kolejne wymiociny lądują na naszych obrzyganych plecach.

My liderzy jesteśmy tylko robotami, ale zawsze szanującymi naszych pracowników!

Dziwne to relacje, ale jakże pouczające. Po latach wiem, że nie warto walczyć, udowadniać, zmagać się i spierać. Warto żyć, bez patrzenia w przeszłość i rozpamiętywania. Traktować kolejne doświadczenia jako lekcje, Wynosić to co najistotniejsze i zabierać ze sobą na kolejne wyzwania. Umieć spojrzeć krytycznie na siebie i pilnować tego, aby nie zwariować w świecie obłudy i zakłamania. A co najważniejsze, pamiętać, aby każdego wieczoru móc spojrzeć w lustro.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów