Wróć do artykułów

Przepis na skuteczne podcięcie skrzydeł pracownikowi

HR oczyma zarządu

Dzisiaj będzie o motywowaniu.

Boszzzz….znowu?? Tak! Dzisiaj będzie tzw. prywata. Wiem, że nie jeden hejter opluje mnie, że na forum „internetów” wypowiadam się o osobie, o której, z racji koligacji rodzinnych, powinnam milczeć . Uprzedzam. Daję sobie takie prawo, bo przez większość lat milczałam….aż do dzisiaj. I nie interesuje mnie Wasz hejt.

Przepis na skuteczne demotywowanie pracownika każdego dnia jest prosty. Trzeba być moją siostrą na stanowisku mojej asystentki. Tak, dzisiaj też nie będzie anonimowo, jak zauważyliście.

Współpracujemy ze sobą od wielu lat.

Jest młodsza ode mnie o ponad dziesięć lat. Przez ostatnie lata bardzo dojrzała. Przestała być rozwydrzonym dzieciakiem, któremu wszystko się należy. Stała się żoną, matką, moją asystentką, prawą ręką. Na początku nasza współpraca była koszmarem. Ja mówiłam, Ona słuchała, nic nie rozumiała, większość rzeczy źle wykonywała. To były moje przekonania. W jej ocenie, co by nie robiła byłam niezadowolona. Czy stawała na wysokości zadania, czy nie realizowała go wcale – zawsze było nie tak. Po czasie przyzwyczaiła się do tego, że każdy inny w pracy otrzymywał dobre słowo, ale nie Ona. Każdemu innemu potrafię poświęcić czas na długotrwałe rozmowy mentoringowe, ale nie jej. Każdy inny może przyjść i powiedzieć, że ma dosyć, ale nie Ona.

Aby lepiej zrozumieć powagę sytuacji opowiem Wam pewną anegdotę. Każdy inny pracownik, kiedy wysyła maila do mnie  z pomysłem do zaopiniowania, dostaje najczęściej pełną informację zwrotną z uzasadnieniem, słabymi i mocnymi stronami. Jest tylko jedna osoba w tej firmie, która dostaje zawsze jedno z dwóch słów niezależnie od sytuacji: „ok” bądź „g…no”. Zapytacie dlaczego? Bo do tej pory żyłam w przekonaniu, że przecież tak dobrze mnie zna, że nie ma sensu wyjaśniać. Przecież wie, że jeśli mówię „ok”, to kryje się za tym rozwinięta pochwała, słowa uznania i aprobaty. Nie muszę się wysilać jak do innych. A jak mówię „gó…no” to zrozumiałym jest, że mi się nie podoba, że ma zmienić, przemyśleć, przeanalizować i przysłać zmienione z uwzględnieniem moich uwag. A że nie zna tych uwag? No przecież mnie zna, to się domyśli! W końcu żyje ze mną od 29 lat!

Aż przyszedł taki moment,

w którym zdałam sobie sprawę, że jest jedną z osób w mojej firmie, na którą mogę liczyć zawsze. Kiedy jest mi źle, to Ona stoi przy mnie i pociesza. Kiedy nie mam pomysłu na dalsze rozwiązania, przychodzi, siada i rozmawia. Czyta w myślach, bo tylko Ona wie kiedy nie mam siły rozmawiać, bo tak mnie firmowo przygniotło. Za każdym razem stara się i walczy …. o moje uznanie. Tak rzadko je słyszy, że walczy jak lwica, żeby wybrzmiało w jej uszach. Czy robi wszystko dobrze? A w życiu! Popełnia błędy, obija się czasami, gubi, zapomina, rozkłada ręce. Potrafi doprowadzić mnie do szału swoimi fochami i bezmyślnością. Czasami jej brak kompetencji podnosi mi ciśnienie tak bardzo, że opanowanie przychodzi z trudem. Ale wiem jedno: jest jednym z najbardziej oddanych mojej firmie pracowników. Kimś kto jest najbardziej odporny na krytykę w firmie. Osobą, która sprawia wrażenie niewzruszonej. I wiecie co? Cała ta historia prowadzi tylko do jednego. Chciałam Ci  Karolino pogratulować wytrwałości. Na Twoim miejscu zwolniłabym się milion razy mając takiego szefa. Trafiłam Ci się najgorsza ja. I dzisiaj wreszcie zatrzymując się na chwilę jako przykładny pracodawca, dotarło do mnie, jak bardzo nie doceniam mojego pracownika. Jedyne co mogę teraz zrobić, to wykrzyczeć na forum całego świata, że bardzo jestem z Ciebie dumna! Z postępów jakie wykonałaś, z ogromnej chęci walki jaką masz mimo wszystko. A jaka jestem dumna za to jak przygotowałaś targi?! Nie wie nikt! Dziewczyno w życiu bym tego nie zrobiła nawet w połowie tak dobrze jak Ty! Siostra, jestem z Ciebie bardzo dumna! Za te wszystkie lata wspólnej pracy i Twojej wytrwałości-dziękuję.

A na koniec krótka historia

wzruszająca mnie do dziś, bo pokazuje jak moja asystentka postrzega siebie. Kiedyś na zadane pytanie przez którego z dziennikarzy: „A jaką rolę pełni Pani w tej firmie?” Odpowiedziała: „Jestem siostrą mojej siostry.”

Małgorzato, szefie.

Bądź człowiekiem dla wszystkich. Nie bój się, że cię źle ocenią kiedy potraktujesz Ją tak jak innych pracowników. W końcu jest jednym z nich. Chce być zauważona, doceniona i chwalona kiedy zrobi coś dobrego. Również skarcona, gdy popełni błąd. Ale tak po ludzku, z zachowaniem odpowiedniego poziomu….

Taka życiowa moja lekcja, którą dzisiaj chciałam się z Wami podzielić. Trudna lekcja rodzinnej firmy, szefa…

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów