Wróć do artykułów

Pracownik doskonały

Bez kategorii

Pracownik doskonały czyli jaki? Długo mogłabym pisać o tym jaki powinien być, aby spełniać moje oczekiwania, ale mam na tę okoliczność pewną historię. Przydarzyła się całkiem niedawno. Zatrudniliśmy kobietę do działu montażu. Kolejną z resztą, bo albo rotacja albo zwiększenie produkcji powodują, że co chwilę kogoś dotrudniamy.  No cóż, nie każdy się nadaje do tak ciężkiej pracy. Mężczyźni, co ciekawe, się nam nie sprawdzają. No cóż panowie dużo tu mówić. Nie macie zdolności manualnych. Nie potraficie być tak szczegółowi, skrupulatni i dokładni. To jest jak w życiu. Nie wszystkie kobiety walczą o równouprawnienie, ale też nie wszystkie marzą o tym, aby realizować się w rolach domowych. Paradoks tej sytuacji jest taki, że praca na montażu jest trudna i wymagająca, a mimo tego najlepiej sprawdzają się w tym kobiety. Siłaczki należałoby powiedzieć.

A wracając do historii dotrudnienia kolejnej kobiety na montażu. Przyszła taka normalna, uśmiechnięta. Niczym szczególnym się nie wyróżniała z zachowania. Poszła na montaż i tam grzecznie pracowała. Co pewien czas przychodziłam do działu tak po prostu przywitać się, zajrzeć, zapytać co słychać. Czasami pożartować, czasami zwrócić uwagę. Za każdym razem, gdy była obecna, reagowała na moje wypowiedzi z ironią, cynizmem czy dowcipem. Potrafiła mnie tymi komentarzami doprowadzić do łez. Większość kobiet na mój widok cichła. A ta dokładnie na odwrót! Zawsze miała coś do powiedzenia. Jedni mówili: bezczelna. Inni: odważna. Co ta kobieta myślała? Nie wiem. Wiem natomiast, że bardzo Ją polubiłam. Za to, że nie była przeciętna. Że miała odwagę. Że nie czuła się skrępowana moją obecnością. Nie czapkowała mi dlatego, że byłam. Sprawiała wrażenie jakby się kompletnie mną nie stresowała. Oooo panie jak mnie to cieszyło! Na reszcie jedna, która nie dostawała zawału na mój widok z założenia.

Któregoś razu w ubiegłym roku nastał bardzo trudny tydzień. Mieliśmy ogrom zamówień i goniące nas terminy. Nie dało się ich przestawić, a w sumie to nawet nie chcieliśmy. Chodziło o rekord sprzedaży, którego jeszcze w tej firmie nigdy nie było. Zebrała się ekipa ludzi z biur, którzy po godzinach pomagali na montażu. Duża grupa ochotników, którzy chcieli montować choć w większości nie wiedzieli jak. A do tego jeszcze montażystki, które zostawały po godzinach. Ktoś nami musiał zarządzać.

Na montażu jedna kobieta-brygadzistka. „Baba” z jajami. Ktoś kto od początku zatrudnienia nie bał się mi powiedzieć co myśli. Zapytana, zawsze odpowiadała uczciwie jak jest. Wpakowaliśmy się na dział montażu całą kilkuosobową ekipą biurową i zaczęła się orka. Jedni montowali z wielkim zaangażowaniem. Inni również choć motywacja była inna. Ja osobiście prowadziłam zaciętą rywalizację z szanownym kierownikiem, co to mu się wydawało, że jak góral, to mi, kobiecie z nizin, da radę w ilości zamontowanych tulejek zacinających w złączu (jeśli czytelnik tu nie zrozumiał, to przekładam „na nasze”: montowaliśmy złącza na czas.) Jeszcze kolejni wydziwiali jak to by zrobić, aby się nie narobić. Dodatkowo na montażu były dziewczyny z produkcji. Montażystki, które starały się wyrobić swoje normy ilościowe. I my-banda szaleńców, którą ktoś musiał ogarnąć, bo w innym przypadku byłby szał i rozpacz zarazem. Zastanawiacie się kto miał tyle siły i charyzmy? Tylko jedna ona była. Brygadzistka.

Uwijała się jak w ukropie. Latała między nami. Tłumaczyła, pokazywała, wyjaśniała, podawała detale, poprawiała po nas. Aż dziw bierze jakim cudem tego dokonała! Niemożliwe stało się możliwym! Wszyscy grzecznie jej słuchaliśmy. Tylko jedna „montażystka” była wyjątkowo krnąbrna. Ja. No cóż zrobić. Nakładanie gumowych kapturków na gwinty złącza stanowczo mnie przerosło. Toż to trzeba mieć siłę konia i słonia zarazem! Bolało jak diabli, więc odmawiałam niepokornie. A ta nie odpuszczała. Nawet przez chwilę nie dała mi odpocząć tylko jeszcze dopingowała nas wszystkich. „No chyba nie chcecie mi powiedzieć, ze wy z biur nie potraficie tego robić?!” „No Małgorzata bierz się do roboty, bo normy nie będzie.” „Przykład idzie z góry, a tu du…. nie urywa Małgorzata.” No bawiła mnie do łez z tymi jej komentarzami. I choć człowiek był zmęczony okrutnie i ledwie na oczy patrzył, to następnego dnia szłam z ochotą wiedząc, że ona tam będzie. A zawieźć jej nie mogłam! Jak wszyscy to wszyscy! Dział montażu wtedy wyglądał jak pobojowisko. Wszyscy uwijali się jak w ukropie, ale była jedna przodowniczka pracy, która latała jak poparzona. Ona.

Miesiąc zakończył się sukcesem. Sprzedaż wyszła taka o jaką walczyliśmy. Wynik osiągnięty. Wszyscy szczęśliwi. Tylko jedna taka niezadowolona. Pomyślałam sobie: No co znowu?! Odpowiedź mnie rozbroiła totalnie. Tej przeszkadzało i się denerwowała, że po tym jak tabuny ludzi przeszły przez jej dział, to został taki bałagan, w którym ona nie potrafi pracować. Zamiast marudzić o zmęczeniu i marzyć o odpoczynku, tę nosiło do sprzątania. A, że czasu było mało, bo produkcja szła rytmicznie i trzeba było na bieżąco montować, to się wkurzała, że nie może wysprzątać swego działu tak jak by chciała. „No święty Józefie miej mnie w opiece i strzeż przed robieniem głupot, bo zwariuję i będę żałować!” – pomyślałam. Trzeba było zobaczyć jak się uwijała ze swoją brygadą. A jak przychodziłam to mówiła: „Dzisiaj jeszcze nie sprawdzaj czy jest kurz na regałach, bo jeszcze muszę później ze ścierą polatać.” Taka ona. Specyficzna, oddana, niestrudzona i wiecznie uśmiechnięta. Zbudowała zespół jak nikt dotąd. Zarządza dziewczynami i potrafi motywować. Rozumie, że w zespole siła, więc gdy się jej zespół rozjeżdża i zapomina, to wtedy od nowa go buduje i pobudza do pracy. Jest wymagająca, ale zawsze wie o co walczymy. Rozumie, że w zespole siła. Jak już mam dość, to idę do niej i mówię jak bardzo się nie da. A ta mnie opierniczy, spojrzy tymi swoimi wielkimi oczyma i powie: „Nie marudzimy tylko zapierniczamy do roboty Małgorzata!” To jest pracownik, który nie tylko pracuje dobrze, ale jeszcze podnosi na duchu szefa w chwilach słabości. No cóż więcej chcieć od pracownika? Dzięki Pani Brygadzistko. Fajnie, że jesteś. O takich ludzi właśnie nam chodzi! Tych, którzy żyją firmą, biorą za nią odpowiedzialność, wykonują swoją pracę z pełnym zaangażowaniem i oddaniem a jeszcze dają mi poczucie w chwilach zwątpienia, że damy radę choćby nie wiem co.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów