Wróć do artykułów

Odejścia czar.

Bez kategorii

Na przestrzeni ostatniego roku  rozstaliśmy się z kilkoma osobami w biurach. Dwie złożyły wypowiedzenie, jedna odeszła na emeryturę, jedna nie przedłużyła umowy, a dwóm podziękowaliśmy za pracę. Trudny temat, o którym otwarcie mówią nieliczni chcąc zatuszować sprawę przed kandydatami, którzy nie daj Bóg dowiedzieliby się, że w firmie zasoby ludzkie rotują. Ja natomiast chciałabym o tym napisać otwarcie, bo mam do tego trochę inne podejście niż standardowe.

Po pierwsze uważam, że nikt nie podpisuje z pracodawcą cyrografu o zaprzedaniu swego zawodowego życia do dozgonnej śmierci. Jeśli tak podchodzi się do tematu, to znacznie łatwiej przyjąć, że ludzie zatrudniają się a po jakimś czasie odchodzą i jest to naturalna kolej rzeczy. W czasie ustroju komunistycznego ludzie zatrudniali się u jednego pracodawcy i trwali do emerytury. A to za sprawą choćby tego, że kultura narodu była inna, bardziej zamknięta i uciemiężona. Ale też dlatego, że w czasach komunizmu cieszyłeś się, że masz pracę, bo ustrój decydował za ciebie w wielu przypadkach. Po trzecie też dlatego, że albo żyłeś jak pączek w maśle, albo walczyłeś o przetrwanie, a wszystko za sprawą posiadanych bądź nie układów, więc frywolne zmiany nie przychodziły ci tak łatwo. Dzisiaj żyjemy w państwie, które należy do Unii Europejskiej, więc nie tylko mamy możliwość poszukiwania pracy w Polsce, ale też za granicą, co daje swobodę działania. Mamy też wolność wyboru i nikt nie narzuca nam gdzie mamy pracować. Oczywiście my pracodawcy możemy narzekać na taką daną ludziom wolność, albo ją akceptować podchodząc do tego w sposób naturalny i oczywisty. Ja po latach zdobywania doświadczeń uważam, że rozstanie z pracownikiem przy założeniu, że szanujemy się nawzajem i chcemy być fair, jest całkowicie naturalną konsekwencją współpracy i wcale nie musi być negatywnym przeżyciem dla obu stron.

Po drugie, właśnie a propos bycia fair, odnosi się to do obu stron. Jeśli rozstajemy się z pracownikiem, to warto zachować pewien standard postępowania. Nie zaskakujmy pracownika wypowiedzeniem bez wcześniejszej rozmowy dyscyplinującej, w której wyjaśnimy nasze niezadowolenie i oczekiwania związane z poprawą. Tu musi być konkret. Stwierdzenie, że chcemy, abyś Kowalski się bardziej zaangażował nic nie daje. Przykładowy Kowalski chce dokładnego wyjaśnienia co rozumiemy pod hasłem „bardziej się zaangażował.” W rozmowie tej nakreślamy termin, do którego sposób racy musi ulec oprawie wg wytycznych danych. I to jest ten magiczny termin nieprzekraczalny dla obu stron. Jasno też mówimy o konsekwencjach, aby pracownik wiedział, że jeśli nie zmieni swojego postępowania, to konsekwencją będzie podziękowanie mu za pracę. Po takiej rozmowie w trakcie okresu na poprawę staramy się mu pomóc i monitorujemy postępy znacznie częściej niż standardowo, aby pracownik wiedział czy idzie w dobrym kierunku i aby nakreślać mu ścieżkę działania. Jeśli po tym okresie nie uzyskujemy efektu, o którym rozmawialiśmy, to konsekwencje następują bez żadnego ale.

Jeśli natomiast pracownik składa wypowiedzenie, to dla mnie bycie fair oznacza kilka kwestii. Po pierwsze, nie rzuca L4 w tym samym dniu, ale rzetelnie przekazuje swoje obowiązki kolegom. Już kiedyś o tym pisałam, że jeśli nie przekazuje, to nie jest to zemsta na pracodawcy tylko na współpracownikach, bo to oni będą musieli przejąć jego obowiązki bez przekazania od ręki. Po drugie, nie biega po firmie opowiadając jak było mu źle, bo przy założeniu, że pracował kilka lat brzmi to co najmniej niefortunnie, bo oznacza, że był na tyle nieogarnięty, że pracował w miejscu przez kilka lat i nic nie robił, aby zmienić pracę mimo tego jak bardzo mu się nie podobało. I po trzecie, złośliwości ze strony pracodawcy tudzież przytyki nie mogą mieć miejsca. Po podjętej decyzji, można albo uprzykrzać życie pracownikowi, który chce rozstać się jak najbardziej w porządku, co prowadzi to niesnasek i pozostawienia niesmaku. Albo zaakceptować jego decyzję, czy nam ona odpowiada w danym momencie czy nie i rozstać się z klasą. Tu warto podziękować pracownikowi za lata współpracy i za to co zrobił dla firmy przez ten czas.

Po trzecie, nie przekreślajmy iluś lat współpracy faktem złożenia dokumentów o zakończeniu współpracy. Pamiętajmy o tym, że skoro ktoś pracował u nas kilka lat to znaczy, że byliśmy zadowoleni mniej lub bardziej, ale jednak z tej współpracy. To oznacza, że plując później pod jego adresem, ale też słuchając jak bardzo był on niezadowolony, świadczy źle o stronie złorzeczącej a nie o adresacie wypowiedzi. Często zdarza się tak, że później opinia ta krąży po mieście, a jedynym celem pracownika jest wyrzucenie żalu za decyzje podjęte. Śmieszniej jest jeszcze wtedy kiedy przepracował on kilka lat. Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że tak faktycznie pluje pod swoim adresem. Często wtedy pada pytanie rozmówcy: To czemu pracowałeś tam tyle lat? No i nie wiadomo co powiedzieć. 

Ostatni punkt to kwestia rzeczonego rozstania. Jak złożyłeś wypowiedzenie, to znaczy, że podjąłeś decyzję. Możemy rozmawiać o tym czy jesteś zadowolony, czego oczekiwałeś, a co dostałeś. Czy rozwinąłeś się w tej strukturze czy nie. Nie jest to natomiast czas na negocjacje finansowe! Kiedyś popełniłam takowy błąd i podniosłam pensję znacznie człowiekowi, który w opinii swego kierownika na tamten moment był istotną częścią naszej układanki. Powiedzieć, że żałuję to mało. Uważam to za swój błąd kardynalny, bo wniosło to jego pewność siebie i poczucie bycia niezastąpionym. Pozwoliło też na wieczne marudzenie, które demotywowało innych. Pracownik się nie zmienił, natomiast wkurzał współpracowników faktem, że mimo otrzymanej znacznej podwyżki wciąż marudził i narzekał. On uważał, że się stara i daje z siebie wszystko. Oni, że jest ich zakałą, która nie potrafi docenić tego co dostała i jeszcze zatruwa życie wiecznym narzekaniem. Doszło do tego, że ludzie po to, aby nie słuchać jego marudzenia unikali z nim rozmowy i jak mogli to wiali z pola widzenia.

Podsumowując, mam przekonanie, ze warto rozstawać się z pracownikiem z klasą. Nieważne czy to on składa wypowiedzenie czy my mu dziękujemy. Jak się rozstaniemy tak będzie o nas świadczyć. Są momentu, w których mimo szczerych chęci nie da się zachować procedury. Jak pracownik składa L4 a później kombinuje przez tygodnie nieobecności, to cudów nie ma. Wtedy pozostaje czekać na koniec jego zwolnienia lekarskiego i wtedy sposób rozstania ogranicza się do wysłania świadectwa pracy. Jeśli natomiast rozstanie jest na warunkach dobrej współpracy, to warto mu podziękować, jakby nie było jego wkład w firmę być musiał, i życzyć mu wszystkiego dobrego w dalszej pracy zawodowej. W moim przekonaniu to czas zmiany, a nie koniec świata. Zmiany, która najczęściej w perspektywie lat wychodzi firmie na dobre, a pracownikowi w większości przypadków też. Bo jeśli czuł, że nie ma rozwoju, to ma szansę doświadczyć czegoś nowego gdzie indziej i przekonać się czy faktycznie to co mu oferowaliśmy było warte tylu lat pracy. Najczęściej dochodzi do wniosku, że nauczył się wiele. Ale to już moja prywatna opinia.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów