Wróć do artykułów

Motywacyjnych przemyśleń ciąg dalszy

Lider od kuchni

​Przed tygodniem pisałam,

 że moim sposobem na budowanie kreatywnego, zmotywowanego zespołu jest – po pierwsze – motywacja pozafinansowa. Pieniądze to nie wszystko. Po drugie – powinnością lidera jest dotrzymywanie obietnic. Po trzecie – stworzenie środowiska otwartego, podchodzącego ze zrozumieniem do popełniania błędów.

​Dziś chciałabym dodać kolejne trzy motywatory, które moim zdaniem ostatnio zyskały jeszcze bardziej na wartości. Autentyczność i spójność lidera,  poczucie wspólnoty, poczucie sensu. To finansowo nie kosztuje, a ma wręcz niesamowitą wartość dla pracowników. 

Wystarczy być sobą, a reszta się ułoży.

 To zdanie wydaje się banalne, a ma moc większą niż pieniądz w motywacji. Są jednak pewne warunki. Po pierwsze – trzeba być autentycznym. Lider, który sprzedaje ładne i przyjemne historie o sobie, swoim podejściu i wartościach, bardzo szybko zostanie zweryfikowany. Boss branding stał się modny. Pytanie jednak brzmi: czy markę lidera kreujesz czy po prostu nią jesteś? Zarówno świadomie jak i nieświadomie pokazujesz światu co sobą reprezentujesz. Każdego dnia, każdej godziny. Jeśli mówisz rzeczy nieprawdziwe, to wyjdzie to prędzej czy później. 

Pandemia była dobrym testem dla liderów. 


Maski opadły i było doskonale widać tych, dla których człowiek miał wartość zarówno przed, w trakcie jak i po. Od początku mówię otwarcie, że nie byłam dobrym liderem. Wychowałam się na wzorze lidera-tyrana (o tym pisałam tu wcześniej). Kiedyś pracownik był numerkiem, którego znaczenie kończyło się wraz z wkładem wniesionym do firmy. Nie miał problemów, wyzwań. A jak miał, to mało mnie interesowały. Otrzymywał wynagrodzenie, które było jedyną jego motywacją. Z biegiem lat dorosłam do bycia prawdziwym liderem, który rozumiejaką wartością jest pracownik. Liderem widzącym jego potrzeby, wykazującym zrozumienie dla gorszego dnia, mentorem i coachem. Liderem, który jest spójny i autentyczny.

Gdy przyszła pandemia wszyscy szukali obniżki kosztów, aby przetrwać. Moja firma również. Nie zaczęliśmy jednak od zwalniania ludzi. Dla nas najważniejsze było, aby zachować każdy etat. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie tylko my borykamy się z wyzwaniami finansowymi, ale też automatycznie nasi pracownicy. To nie był czas na „oczyszczanie zasobów ludzkich.” To był czas na udowodnienie zespołowi, że lider jest spójny i autentyczny. Nie kryłam swoich emocji i przemyśleń. Mówiłam o swoich obawach o przyszłość otwarcie. Jednocześnie nie wprowadzałam niepotrzebnej paniki. Nagrywałam filmiki i wrzucałam na Facebooka, aby utrzymać kontakt w moimi pracownikami, którzy pracowali zdalnie bądź na produkcji, gdzie nie miałam wstępu. Chciałam, aby wiedzieli co się dzieje w firmie. Jakie są plany, zobowiązania, obawy. Zależało mi, by widzieli, że jestem z nimi szczera. Nie chcęwykorzystywać sytuacji ich kosztem. Do dziś prowadzę taką politykę komunikacji. Uważam, że jest ona motywacją dla zespołu. Wspiera i pokazuje prawdę. Nie zawsze jest miła i łatwa do zaakceptowania, ale dzięki temu buduje zaufanie tak potrzebne w dzisiejszych czasach.

​Zaufanie to znowu podstawa do poczucia wspólnoty.

My,Polacy, potrafimy jednoczyć się w kłopotach. Pandemia wyzwoliła w nas pokłady dobroci, wsparcia, chęci niesienia pomocy. Również w mojej firmie okazało się, że jesteśmy zespołem. Skorzystaliśmy z tarczy i obniżyliśmy uposażenia. Nie było to łatwe dla nikogo. Obniżka wynagrodzenia o 20% dla wielu była bardzo dużym wyzwaniem. Była też testem wspólnoty i zespołowości. Nikt nie powiedział bardzo mi przykro, ale za te pieniądze pracować nie będę. To nie wszystko. Gdy mówiłam pracownikom, że jesteśmy zmuszeni obniżyć etaty do 0,8, bo wtedy uzyskamy dofinansowanie do wynagrodzeń, od wielu usłyszałam: Damy radę! Razem przetrwamy. Wzruszenie odbierało mowę. Poczuliśmy się zespołem walczącym o lepsze jutro, o przetrwanie. Wielu dawało z siebie znacznie więcej, niż wynikało to z jakiejkolwiek umowy. Pracowaliśmy w trybie zdalnym. Gdy dzwoniliśmy do siebie po godzinach pracy nikt nie protestował, wydawało się to naturalne. Za nami wiele rozmów o firmie, planach przetrwania, ale też po prostu o tym, że jest trudno, że izolacja doskwiera, że chcielibyśmy wrócić do biur. Nikt nigdy nie odmówił pomocy, nawet nie będąc w obowiązku pracy. Pełna dyspozycyjność. I nikt nikogo nie zmuszał do jakichkolwiek działań. Zdaliśmy test poczucia wspólnoty i zespołowości. Żadne pieniądze by nam tego nie zapewniły!

​W ślad za poczuciem zespołowości kroczyło poczucie sensu pracy.

Każdy z nas wie po co jest w firmie. Wiemy po co pracujemy. Ale też wiemy jaką rolę mamy do wykonania w tym zespole. Jesteśmy jak trybiki wielkiej machiny. Bez jednego nie działa, a gdy za wiele to psuje się od nadmiaru części. Każdy pracownik chce wiedzieć, że jego praca ma sens. Że to co robi przynosi wartość firmie. Że nie tyle co jest niezastąpiony, to ma wkład w rozwój i działanie organizacji. 

Najlepszą motywacją jest nadanie sensu pracy.


Gdy panie na montażu codziennie wykonują ciężką pracę montowania złączy, to może stać się ona monotonna i męcząca. Zupełnie inaczej jest, gdy wiedzą, że nasze produkty przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Że jakość ich pracysprawi, że kierowca będzie mógł wyhamować ciężarówkę. Gdy wiedzą, że części te wchodzą do układów hamulcowych największych graczy na świecie, to ich praca nabiera znaczenia. Nie są już montażystkami od części metalowych i gumowych. Są osobami, których praca jest doceniania na całym świecie. To daje im siłę i motywację do wykonywania swoich obowiązków. Mogą być dumne, patrząc na pojazdy na drogach, że w nich jeżdżą części przez nie zmontowane. To sprawia, że znacznie bardziej angażują się w swoją pracę, są bardziej zmotywowane. 

​To jeszcze nie wszystko o motywacji pozafinansowej.

Dlatego w przyszłym tygodniu będę kontynuować ten temat. Z obserwacji moich wynika, że lider ma wiele narzędzi, z których może korzystać, aby zmotywować swój zespół. Pytania są tylko takie czy chce i czy potrafi to robić? Osobiście zachęcam Was gorąco do działań na rzecz pracownika. Oczywiście, że płacić trzeba, bo nikt dla idei długo pracował nie będzie. Mamy jednak dodatkowe motywatory, które sprawiają, że zespół ma siłę i moc działania.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów