Wróć do artykułów

Jak się żegnać, to z klasą.

Bez kategorii

Zwolnił się pracownik. Kiedyś wydarzenie, które spędzało mi sen z powiek, dzisiaj normalna kolej rzeczy. Nie powiem, żebym się cieszyła. Zawsze jest to strata dla firmy, jeśli człowiek był dobry i oddany swym obowiązkom. Jednak nie jest już to dramat, który kiedyś budził ogrom negatywnych emocji.

Menedżer podjął decyzję, że odchodzi. Nie przedłuży umowy, bo jak sam stwierdził terminowość realizacji zadań, jest jak najbardziej słusznym podejściem z mojej strony, ale on się do tego nie nadaje. Jest wolnym ptakiem. Nie potrafi się dostosować. Działa bardzo chaotycznie i rozumie, że to nie jest sposób pracy, który się sprawdzi u nas. Ostatnie zdania były dla mnie dość dużym zadziwieniem, ale przyjęłam z pokorą: „Jestem takim sobie leniem. Nie chce mi się tyle pracować. Wolę być freelancerem, który weźmie jedno zlecenie, wykona i dostanie kasę. A później może nie robić nic przez kolejne kilka dni.” Ok, szanuję szczerość-pomyślałam. Przynajmniej nie będziesz oszukiwać, że jesteś zaangażowany. Pracował do ostatniego dnia. Przekazał wszystkie zagadnienia sumiennie. Mało tego! Polecił swojego kolegę mówiąc, że ten lubi pracować i odszedł….. z klasą.

Krótko po tym wypowiedzenie złożył jego pracownik. Jak tłumaczył najpierw z różnych przyczyn osobistych, których wymieniać tu nie będę. W jednym zdaniu podsumowując: „Chciał zobaczyć jak to jest gdzie indziej.” Nie było mi to na rękę. Uznałam natomiast, że z niewolnika nie ma pracownika. Kiedyś też już sobie przyrzekłam, że kiedy pracownik będzie odchodził, to będzie moment, w którym zadam mu kilka pytań:

  1. Co jest powodem tej decyzji? Nic odkrywczego zapewne, ale jak ważna informacja dla pracodawcy na przyszłość! W końcu chcę wiedzieć czy robimy coś nie tak, co moglibyśmy poprawić.
  2. Co musiałoby się stać, aby został? Czasami ludzie nie biorą pod uwagę tego, że mają wpływ na zmiany w firmie. Podejmując decyzję o odejściu czują się bezsilni i zdemotywowani żyjąc w przekonaniu, że mimo szczerych chęci, to czego oni oczekują nigdy nie nastąpi i nawet mówienie o oczekiwaniach nie ma sensu. Natomiast to nie jest moment na negocjacje finansowe. Na to nie wyrażam zgody! Cenię ludzi, którzy przychodzą przed podjęciem decyzji chcąc porozmawiać o ewentualnej podwyżce. Tych, którzy kładą dokument na stół, traktuję jako osoby, które podjęły decyzję w tym zakresie i nie chcę negocjować w sposób przypominający szantaż. Kiedyś pozwalałam sobie na to. Dziś już nie. Przy okazji muszę zdradzić Wam jedną rzecz. Najbardziej cenię tych pracowników, którzy się nie zgłaszają w tym celu. Wiem, wiem. Pomyśleliście: Jasne! Marzenie ściętej głowy! Oczekujesz kobieto, abyśmy pracowali najlepiej za darmo, a ty radośnie będziesz nas wykorzystywać! NIE! Nie o to mi chodzi! Chodzi o to, że staram się dostrzegać ludzi w kategorii ich osiągnięć, ale też tego czy mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Kogo muszę prosić o to, aby został kiedy jest kryzys? A kto zostaje sam nawet nie mówiąc mi o tym? Kto utożsamia się z firmą? Ludzi, którzy żyją firmą uwielbiam doceniać sama z siebie. Ten moment zadowolenia na twarzy….bezcenny.
  3. Kolejne pytanie, które zadaję to czy decyzja jest na pewno przemyślana? Już wielokrotnie okazało się, że złożenie wypowiedzenia zostało podjęte pod wpływem chwili, a później człowiek żałuje i chętnie by się wycofał. Tylko nie wie jak. Najczęściej dzieje się to z młodymi pracownikami. Panuje pogląd, że musisz zmieniać pracę najlepiej co maksymalnie trzy lata, bo wtedy i tylko wtedy się rozwijasz. I weź ty człowieku im wytłumacz, ze takie podejście to kompletna bzdura. Lepiej co trzy lata zaczynać od nowa w środowisku nieznanym? Czy może jednak lepiej, przy założeniu, że pracodawca dba o Ciebie i Twój rozwój, pozostać w strukturach, które Ciebie doceniają? No chyba, że masz zagwarantowany na piśmie rozwój, którego obecny pracodawca Ci nie da. Wtedy rozważaj i podejmuj decyzję. Ale dopiero wtedy kiedy jest czarno na białym, a nie zapewnienia pisane palcem po wodzie.
  4. Jeśli przedyskutujemy z pracownikiem powyższe pytania i nadal jest on przekonany, że chce odejść, to konfrontujemy jego oczekiwania z moimi. Ile czasu potrzebuję ja, aby on przepracował, a ile może on? To już kwestie techniczne, ale równie ważne dla obu stron. W końcu my musimy znaleźć pracownika na jego miejsce, a on musi podjąć pracę w konkretnym terminie. Tu istotnym jest fakt, żeby pracownik był fair. Nie szanuję człowieka, który przychodzi i walnie wypowiedzenie z hasłem: Od jutra mnie nie ma. To nie jest w porządku w stosunku do mnie. Ale jeszcze bardziej nie jest ok w stosunku do kolegów, którzy z dnia na dzień muszą przejąć obowiązki odchodzącego. Warto, kochani, pamiętać, że to nie ja jestem ukarana w ten sposób tylko Wasi koledzy, którzy pracują i zostają z tym ambarasem, dzięki Wam, sami i z dnia na dzień.Wracając do mojej historii. Złożył wypowiedzenie i oznajmił, że wszystko skrupulatnie przekaże swoim kolegom w trakcie tego okresu. Faktycznie szkolił współpracowników, pokazywał i tłumaczył bardzo szczegółowo. Spędził masę czasu z kolegą, który miał przejąć jego obowiązki. Wytrwale dyskutowali i przekazywali sobie informacje. Był fair. Był bardzo fair w stosunku do firmy, do mnie a co najważniejsze do ludzi, którzy musieli po miesiącu przejąć jego zadania. Natomiast nieuchronnie zbliżał się czas końca okresu jego wypowiedzenia. Nawet nie zauważyłam, że on odchodzi. Zero zmian w jego nastawieniu do firmy! W ostatnim dniu porozmawiałam z nim otwarcie. Chciałam, żeby został. Miałam przekonanie, że podjął decyzję o odejściu pod wpływem emocji. Że wystraszył się odpowiedzialności za cały dział. Może myślał, że teraz on sam będzie się zmagał z tym wszystkim ?Rozmawialiśmy długo i otwarcie. On mówił czego oczekuje i czego się obawia. Ja mówiłam również o swoich odczuciach. Na koniec dołączył do nas jego menedżer. Chłopak bardzo go cenił za nową jakość pracy, którą wprowadził po odejściu jego poprzedniego menedżera. Podjęliśmy decyzję wspólnie. Został. Obie strony były zadowolone.Jaki z tego wniosek? Znowu mamy dowód na to, że niewiedza kieruje ludzi w stronę nieprzemyślanych decyzji. Nie wiedział co go czeka. Bał się, że odpowiedzialność za wszystkie procesy jego działu będzie tylko jego, więc postanowił uciec. Odejść dla świętego spokoju swojego. Całe życie będę się uczyć….jak rozmawiać, mówić i sprostać oczekiwaniom pracowników.
Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów