Wróć do artykułów

A jednak można?

Bez kategorii

A jednak można? Wciąż w to wierzę i obym tym razem się nie pomyliła!
Nie było mnie tu ostatnio. Przepraszam. Zabrakło czasu albo i też motywacji. Czułam się wyjątkowo zmęczona i wypalona. Dzisiaj są Święta, więc po odpoczynku zachciało mi się żyć.

Dzisiaj opiszę Wam pewne pożegnanie. Do niedawna wydawało mi się, że nasz kierownik rozstał się z klasą. Nawet pisałam o tym swego czasu. Potem okazało się, że nie dosyć, że nic nie zrobił przez rok, to jeszcze z uporem maniaka biegał wokół i sprawdzał czy aby na pewno nie zatrudnimy kogoś ze świata jakości kto byłby na tyle dobry, aby odkryć jego nieróbstwo. Śmieszne to było, bo facet latał jak opętany, a do mnie docierały informacje jak bardzo zdesperowany jest. Równocześnie sam nic nie robił, bo jak stwierdził ciężka praca nie jest dla niego.

Przez ostatni miesiąc codziennie przekonywałam się, że jednak można być na poziomie i rozstać się tak, że czapki z głów! Kilka lat temu przyszedł do nas student, który wiedzy nie miał za grosz. Poprosił o możliwość odbycia praktyk studenckich a następnie zapytał czy mógłby pracować u nas za darmo, bo bardzo chciałby zdobyć doświadczenie. Jak na nasze doświadczone nosy przystało, nie byliśmy przekonani do tego pomysłu. Głośny był, wręcz krzykliwy. Tak niesamowicie zmotywowany, że aż przerażający. Nic nie wiedział. Dosłownie nic. Już po miesiącu niecałym został zatrudniony, bo okazało się, że nikt mu nie dorównuje w „chceniu” Przez kilka lat pracował w dziale wspomagającym produkcję. Nauczył się wszystkiego od własnego kierownika. Po latach trzeba stwierdzić uczciwie, że nauczył się bardzo wiele i też wniósł ogrom wiedzy i usprawnień do naszej organizacji.

Miesiąc temu przyszedł do mnie i powiedział, że chce iść dalej. Że ma szansę dalszego rozwoju w kierunku, który wydaje się mu interesujący, bo inny od tego co robi u nas od kilku lat. Wypowiedzenie miał trzymiesięczne. Nie było na tamten moment nikogo kto mógłby go zastąpić jeden do jednego. Jego szef nie był zadowolony, ale też nie panikował, bo w samym dziale było jeszcze trzech, a też na produkcji kilku możliwych do awansu. Umówiliśmy się, że ma trzy miesiące wypowiedzenia, ale jeśli znajdziemy kogoś szybciej, to wtedy pozwolimy mu odejść. Znaleźliśmy już po dwóch dniach bez jakichkolwiek ogłoszeń. Wszystko za sprawą poleceń pracowniczych. Kolega znalazł sobie kolegę do działu.

Przez miesiąc pracował dzień w dzień. Każdego dnia z ogromnym zaangażowaniem przekazywał obowiązki swoim kolegom z działu. A, że miał wiedzę taką, której inni nie posiadali, więc mieli co robić. Kilkukrotnie w ciągu tego miesiąca pytałam jego kierownika czy jest zadowolony z pracy swego kolegi. Za każdym razem potwierdzał, że lepiej być nie mogło. Gdzie szedł, co będzie robił i wiele innych informacji związanych z jego zawodową przyszłością nie było żadną tajemnicą. Mówił otwarcie o tym.
Ostatniego dnia swojej pracy przyniósł ciasto na pożegnanie. Byłam zajęta do 15 wciąż mając spotkania. Poczekał przed moim biurem, żeby się pożegnać osobiście. Wzruszyliśmy się oboje. Ja dziękowałam za klasę z jaką się rozstał, za pracę i to co wniósł przez lata. On za daną mu szansę zatrudniając go kiedy nic nie umiał, za swojego kierownika i kolegów z działu. Jedno zdanie utkwiło mi w pamięci: „Zawsze będę mówił dobrze o MB Pneumatyce i ją polecał każdemu.” Potem jakoś tak same łzy naszły do oczu. I mimo tego, że czasami mnie wkurzał, że był największą marudą tej firmy, to muszę przyznać, że życzę sobie, aby każdy zrobił tyle co on w mojej firmie i odchodził w taki sposób, że jestem pod ogromnym wrażeniem.

Na do widzenia mówię do niego: „Dziękuję za Twoją pracę, choć wiesz, że marudzenie wkurzało potwornie.” A on mi odpowiedział:” A ja i tak uważam, że marudzenie się przydawało nie raz, bo kiedy wszyscy byli optymistami, to moje marudzenie studziło ich zapały i pokazywało też minusy danego pomysłu.” To prawda. Mimo, że było uciążliwe dla wielu mogło być też pomocne.

Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję za lata pracy i za to co zrobiłeś dla mojej firmy. Masz człowieku klasę! I tak jak Ci powiedziałam na koniec powtórzę i teraz: „Dla Ciebie miejsce w firmie znajdzie się zawsze i drzwi są otwarte.” Trzymam kciuki za powodzenie nowego przedsięwzięcia i rozwój.

Małgorzata Bieniaszewska

Zobacz więcej

Wróc do artykułów